Please note that Tapas no longer supports Internet Explorer.
We recommend upgrading to the latest Microsoft Edge, Google Chrome, or Firefox.
Home
Comics
Novels
Community
Mature
More
Help Discord Forums Newsfeed Contact Merch Shop
Publish
Home
Comics
Novels
Community
Mature
More
Help Discord Forums Newsfeed Contact Merch Shop
__anonymous__
__anonymous__
0
  • Publish
  • Ink shop
  • Redeem code
  • Settings
  • Log out

Yoggotta

Rozdział 2 Lord cz. 2

Rozdział 2 Lord cz. 2

Feb 05, 2025

W szpitalu wszystko można było kupić. Był bardzo dobrze pomyślany. I jedzenie na stołówkach nie było złe. Tylko reguły, których nie dało się nie przestrzegać. Bardzo sztywne zasady, których nie narzuciłeś Ty, mój lordzie, wiem, ale wiem też, że gdybyś mógł jakieś ustalić, nie zmieniłbyś ich zbytnio. Nie należysz bowiem lordzie, do tego parszywego gatunku osób, które, podobnie do dziewięcioletniego mnie, skarżą się nawet na takie nic nieznaczące problemy jak sine ręce. Teraz już rozumiem, jakie to nierozsądne, ale wtedy nie wydawało mi się to rak pozbawione znaczenia. I jak każde dziecko odbywające karę miałem poczucie głębokiej niesprawiedliwości. W końcu, ostatecznie, nie robiłem niczego złego. Chowałem się tylko, w coraz wymyślniejszych kryjówkach (byłem chudy, więc mieściłem się w większości z nich). Właziłem pod stoły, za szafki, pomiędzy szczeliny przy drzwiach.

Później pakowałem się do jeszcze innych miejsc i wolno oswajałem się z pacjentami szpitala, chociaż nie wiem czy można ich było tak nazywać. Nikt tutaj nie próbował ich leczyć… próbowano odkryć jak wyleczyć Ciebie mój lordzie. To z twojej strony było mądre posunięcie, nie chciałeś leczyć się w Piekle.

A więc siedząc w jednym z laboratoriów uzyskałem informacje jakobyś odwiedzał główną salę przy wyjściu. Tam były kamery, ale żadnego dziewięciolatka nie przerażają kamery. Nikt ich nie sprawdzał, jak się potem okazało, gdy szukano odpowiedzialnego za to, że byłem wtedy na sali. Wsunąłem się razem z jednym z wózków, potem kilka kroków i za szafkę z lekami, zastawioną stolikiem z narzędziami. Miejsce doskonałe do obserwowania.

Nie było to miejsce przyjemne, ani czyste, wbrew temu jak je sobie wyobrażałem. Miało zapach umierania i bólu, ale wtedy było mi tam po prostu duszno. Nie lubiłem chyba oglądać tych karykaturalnych potworków, które trafiały na tę salę, a było ich tam mnóstwo. I żaden z nich nie posuwał prac na przód, ani jeden. Siedziałem tam naprawdę długo, nie zauważali mnie pacjenci, nie zauważali lekarze, nawet moja matka przeoczyła tego chłopca, skrytego w absolutnym mroku za szafką. Potem nad drzwiami zapaliła się mała czerwona lampka i wkrótce potem na sali było już więcej lekarzy, niż pacjentów, rzecz niespotykana w tym miejscu. Nadal nikt mnie nie widział, nawet stojąc obok, nabrałem więc niejakiej pewności, że to wszystko ujdzie mi płazem.

Drzwi otworzyły się na oścież, wszedłeś, podzwaniając na każdym kroku klamrami paska skórzanej kurtki i pierścieniami na palcach. Nie wyglądałeś mój lordzie tak, jak myślałem.

Gdy o Tobie wspominano na korytarzach, myślałem raczej o ubranym w czarny garnitur mężczyźnie, postury jednego z tych wielkich tragarzy z powierzchni, błyskającego uśmiechem i odgarniającego krótkie, lśniące blond włosy do tyłu. Albo kogoś, kto pasował mi do tych z baru, którzy nazywali mnie Inteligencikiem. Brudnego, w podartych albo sztywnych od kurzu ubraniach, z tłustymi włosami uwiązanymi w koński ogon z tyłu czaszki. Takiego z tych, których naprawdę się bałem. Ale to nie byłeś Ty, mój lordzie, to nie byłeś Ty, w swojej doskonałości.

Ty, mój lordzie, byłeś bardzo blady wchodząc tam, do sali i unosząc dumnie głowę. Kości sterczały ci jak niektórym z pacjentów, bałem się, że gdy się gwałtowniej poruszysz przebiją się przez skórę. Przyniosłeś ze sobą silny, naprawdę silny zapach papierosów, podobny do tego, jaki wydzielała ta welurowa kanapa z mieszkania na powierzchni. Byłeś niezwykły w każdym detalu, w tym jak lekko poruszałeś się w tych nieznośnych, ciężkich butach i kurtce, również ciężkiej jak już teraz wiem. Istotnie, nie byłeś ubrany elegancko, tylko w wgniecioną koszulkę i wyplamione czymś spodnie, najpewniej krwią, wnosząc po kolorze. I twoje włosy lordzie… długie, blond włosy, upięte i koślawo związane jakąś wstążką. Nie wyglądałeś nawet jak ci groźni mężczyźni z powierzchni, nie przypominałeś lordzie żadnego z uczonych jakich tu spotkałem. Chuderlawy, anemiczny, z uśmiechem doklejonym do warg i bardziej kobiecymi, niż męskimi rysami twarzy.

Pamiętam, że myślałem wtedy intensywnie: dlaczego oni wszyscy się boją? Przypominałeś raczej pacjenta mój lordzie. Podobny byłeś zwłokom, jakie czasami przewożono z pokoju do pokoju, przez ogólne korytarze. Może chodziło im o Twoje oczy… to jedyne co mnie wtedy przeraziło. Czerwone, zapuchnięte i zmęczone, podkrążone (jak mniemam od nieprzespanych nocy), o wyrazie pełnym bólu, ale i przekory. Nie widziałem takich nigdy, zwłaszcza, że schowane były pod cienkimi brwiami, których połowę stanowiły kolce, wyłaniające się z drobnych, również czerwonych wypustek, podobnych gadziej skórze. Po cztery nad każdym okiem.

Czarne paznokcie, to też pamiętam zwróciło moją uwagę. Czarne, dokładnie tak samo jak atrament i osadzone na kościstych, przeraźliwie chudych dłoniach. Jedną z nich opierałeś na rękojmie miecza. Teraz wiem, że to miecz, wtedy zachodziłem w głowę co to – po latach zastanawiam się z kolei: po co. Po co go nosisz, mój doskonały lordzie, skoro potrafisz równie dobrze bronić się bez niego? 

eteraart
Etera-art

Creator

Comments (0)

See all
Add a comment

Recommendation for you

  • Silence | book 2

    Recommendation

    Silence | book 2

    LGBTQ+ 32.2k likes

  • Secunda

    Recommendation

    Secunda

    Romance Fantasy 43.1k likes

  • What Makes a Monster

    Recommendation

    What Makes a Monster

    BL 75.1k likes

  • Siena (Forestfolk, Book 1)

    Recommendation

    Siena (Forestfolk, Book 1)

    Fantasy 8.3k likes

  • The Sum of our Parts

    Recommendation

    The Sum of our Parts

    BL 8.6k likes

  • Silence | book 1

    Recommendation

    Silence | book 1

    LGBTQ+ 27.2k likes

  • feeling lucky

    Feeling lucky

    Random series you may like

Yoggotta
Yoggotta

666 views3 subscribers

Dziennik z życia i podróży kulinarnych yoggotty - niegdyś człowieka, dziś... duszożernego diabła: jedynego w swoim rodzaju.
Subscribe

7 episodes

Rozdział 2 Lord cz. 2

Rozdział 2 Lord cz. 2

55 views 1 like 0 comments


Style
More
Like
12
Support
List
Comment

Prev
Next

Full
Exit
1
0
Support
Prev
Next