Tak szybko, jak wszyscy skończyli lekcje, Kamil zawołał znajomych na plac przed szkołą, skąd ruszyli do domu chłopaka. Kawałek dalej dołączył do nich także Bartek zaproszony przez Grzegorza. Po drodze dużo rozmawiali i myśleli o rozwiązaniu tej trudnej sytuacji. Ustalili, że dom Kamila będzie „bazą operacyjną”. Postanowili, że najlepiej będzie się rozdzielić i poszukać jakiś poszlak w różnych miejscach. Kamil z Grzegorzem poszli do „Potwornego Jabłka”, żeby poszukać jakichś wskazówek. Miłosz i Bartek pojechali do zrujnowanego „Domu Potworów” poszukać jakiś poszlak. Wojtek postanowił wykorzystać swoje znajomości i zobaczyć, czy ktoś wie coś więcej oraz chciał poszukać jakiś dodatkowych informacji w internecie.
Kiedy Kamil z Grzegorzem doszli do lokalu, w którym jeszcze dzień wcześniej tętniło życie, zobaczyli, że nagle wszyscy ludzie zniknęli. Również sam lokal wyglądał znacznie gorzej. Jakby rzeczywiście był nieczynny od wielu lat.
GRZEGORZ:
- Może coś ci się przewidziało i nigdy tu nie było ludzi.
KAMIL:
- Byli! Może ktoś zaciera ślady. Nie wiem. To wszystko jest dziwne!
Chłopcy chcieli wejść do lokalu, ale kiedy próbowali otworzyć drzwi, te były zamknięte. Brak drogi wejściowej do środka zmusił ich do powrotu do domu.
Po kilku godzinach wszyscy spotkali się z powrotem w domu Kamila i podsumowali wszystko, co znaleźli.
KAMIL:
- U nas nic nowego…
WOJTEK:
- U mnie też nic ciekawego. Kilka osób znało Mateusza, ale nic nie wiedzą o jego kontaktach ze zjawą… Poza tym to aż dziwne. Niegdyś taka popularna atrakcja turystyczna, a teraz nie ma żadnych informacji o niej w internecie.
MIŁOSZ:
- My coś znaleźliśmy!
KAMIL:
- Co to?
BARTEK:
- Jakiś stary artykuł z gazety, czy coś takiego — powiedział, wyciągając starą niszczejącą kartkę.
KAMIL:
- To może być coś — powiedział, patrząc na artykuł. — Dobra robota Miłosz.
MIŁOSZ:
- To zasługa Bartka. Wyciągnął ją spod gruzów. Niesamowite jak on w ogóle ją tam zobaczył.
KAMIL:
- Ta… niesamowite… - Kamil wziął kartkę do rąk i zaczął czytać.
Wszystkich zaskoczyło zamknięcie najlepszej atrakcji w mieście - „Domu Potworów”, który przyciągał setki zwiedzających dziennie. Nie wiele osób jednak wie, dlaczego tak naprawdę doszło do tego zamknięcia. Spróbujmy zrozumieć, czym była podyktowana tak radykalna decyzja.
Na początku było dwóch braci: Mateusz i Karol Kilaro. Tuż po skończeniu szkoły postanowili oni, że założą sieć „Domów potworów”. Chcieli, aby pierwszy taki lokal stanął w Trójmieście, ze względu na jego wielkość i popularność, a drugi w ich rodzinnej miejscowości — w Puszczykowie. Plany te jednak pokrzyżował nagły wyjazd Karola do Meksyku. Nikt nie wiedział, czemu opuścił on tak nagle swoje rodzinne miasto i zostawił barta samego. Wyjazd ten nie pokrzyżował jednak planów zbudowania najlepszej atrakcji turystycznej regionu. Koniec końców powstały dwa lokale: jeden w mieście rodzinnym Kilarów, a drugi w Meksyku, gdzie przebywał jeden z braci.
„Domy potworów” okazały się fenomenalnym widowiskiem dla wszystkich i przyciągały tłumy z różnych krańców Europy. Nie wiadomo było, jak ta dwójka braci tworzyła te „potwory”. Były one jednak tak realistyczne i przemyślane, że zachwycały publiczność.
Kilka lat później Karol zmarł w trakcje wyjazdu biznesowego do Madagaskaru. Meksykański „Dom potworów” został zamknięty, a część z tamtejszych potworów przeniesiono do polskiego lokalu. Wśród nich był jeden szczególny potwór, będący czołową atrakcją Kilarów. Nazywano go „Cieniem”. Charakteryzował się przerażającą maską, długim do ziemi czarnym płaszczem z kapturem oraz długim lśniącym nożem w lewej ręce. Potwór zrobił furorę. Połączenie przerażającej postaci wraz z animacjami teatralnymi sprawdzało się idealnie.
Popularność potwora jednak spadła, kiedy około miesiąca po sprowadzeniu go do Polski, zdarzył się nieprzyjemny wypadek. Jeden z widzów, Piotr P. podczas występu „Cienia” zaginął bez śladu i do tej pory nie został odnaleziony. Policja próbowała ustalić, co się z nim stało, ale nie udało znaleźć im się żadnych dowodów. Ze względu na charakter występu „Cienia”, podczas którego zgasło kilkukrotnie światło, uznali za podejrzanego samego Mateusza. Nie mieli jednak wystarczających dowodów, żeby go zatrzymać. On jednak po tym wszystkim zamknął słynny „Dom potworów” i zaczął nowe życie nauczyciela.
To, co usłyszeli, zszokowało chłopców. Na zdjęciu przy artykule było zdjęcie „Cienia”. Wyglądał identycznie do zjawy ze strychu.
MIŁOSZ:
- A więc nasza zjawa nazywa się „Cień”?
BARTEK:
- Wolę „Nożownik”.
GRZEGORZ:
- Ja też głosuję za Nożownikiem.
KAMIL:
- Dobra, zostaniemy przy Nożowniku. To nie jest aż tak istotne. Wy słyszeliście, co było tam napisane. To nie pierwsze zniknięcie.
WOJTEK:
- Policja już zajmowała się tą sprawą i nie udało im się. Myślisz, że nam się uda?
BARTEK:
- O ile będziemy się trzymać razem, wszystko będzie możliwe.
KAMIL:
- Dobra, koniec tych słodkości, bo się porzygam.
GRZEGORZ:
- To, jaki mamy plan?
KAMIL:
- … musimy zastawić zasadzkę. Złapiemy Nożownika na gorącym uczynku i przynajmniej będziemy mieli dowody dla policji.
GRZEGORZ:
- Co masz na myśli przez zasadzkę?
KAMIL:
- Ktoś będzie musiał zbliżyć się do Nożownika i nagrać wszystko, co robi. Wtedy my interweniujemy i wyciągniemy go. Tyle powinno wystarczyć.
Chłopcy wrócili do swoich domów, a Kamil niedługo później położył się spać. Śniło mu się, że Nożownik obdziera jego przyjaciół ze skór, a później odcina im głowy. Później podchodzi do niego i zaczyna ściągać skórę z niego. Ten niewyobrażalny ból, który mu towarzyszył był nie do opisania. Szybko się obudził, cały spocony, ze łzami w oczach. Zaczął wszędzie widzieć różne zjawy — czy to wieszak stojący w ciemności, czy wiatr przypominający mu oddech. Chłopak nie mógł zasnąć. Chciał, żeby to wszystko się już skończyło. Powtarzał sobie w kółko „To tylko w mojej głowie”. Noc była bardzo zimna i ciemna. Kamil cały czas leżał ze łzami w oczach.

Comments (0)
See all