Sobota dzień kota… choć nie tym razem. W taki dzień trzeba było zapomnieć o wszystkim i skupić się na epickim wieczorze. Zimowy bal był bowiem znaną i lubianą imprezą. Mimo że był organizowany przez tak zaniedbaną szkołę, on sam był perełką okolicy. Pozwalał on na dobrą zabawę z przyjaciółmi i partnerami oraz na integrowanie wszystkich pokoleń. Tradycja mówi, że każdy były i aktualny uczeń i nauczyciel szkoły był mile widziany na balu. Mało kto odmawiał przyjścia. Na dużej sali gromadziły się tysiące ludzi świętujących kolejny rok.
Kamil prawie cały dzień stroił się i szykował, aby móc zabłysnąć przed swoją wybranką. Garnitur to podstawa, ale czy wiesz, że dobranie idealnego stroju dla siebie, który wyeksponuje wszystkie twoje dobre strony, dopasuje się do ciebie i nie dość, że będzie ładny to jeszcze praktyczny, może graniczyć z cudem? Na szczęście, jak się ma pieniądze, można mieć wszystko, a że tata Kamila ma pieniądze, ten ma wszystko, czego potrzebuje.
A więc kiedy wybiła godzina osiemnasta, Kamil wyszedł ze swojej limuzyny i idealnie skrojonym garniaku z *kolejnym* bukietem kwiatów w rękach. Podszedł pod dom Magdy i zadzwonił do drzwi. Otworzyła jej mama i zaprosiła go do środka. Tam usiadł on na kanapie i z niecierpliwością czekał na dziewczynę.
- Cześć! Jestem Kamil — powiedział, podając rękę chłopakowi siedzącemu na kanapie.
- Piotr — odparł oschle.
- Już nie mogę się doczekać. Dziś będzie ekstra.
- Spróbuj jej coś robić albo ją skrzywdzić, a pożałujesz — powiedział twardym tonem, łapiąc Kamila za bark.
Po chwili po schodach zeszła Magda… a bardziej zleciała, bo potknęła się o swoją sukienkę i poleciała przed siebie. Po krótkiej misji ratunkowej udało przywrócić się dziewczynę do pełni świetności i razem z Kamilem pojechali ich prywatną limuzyną na bal. Przed wejściem do szkoły szofer otworzył im drzwi i pomógł wysiąść. Teraz nadszedł czas na największy moment — wielkie wejście. Kiedy otworzyli drzwi do dużej sali, gdzie odbywał się bal, ujrzeli miejsce jak nie z tego świata. Wielka sala o wielkości ponad czterystu metrów kwadratowych była wypełniona mnóstwem ozdób, które całkowicie zakrywały wszystkie ściany i sufit. Wszystko było w odcieniach bieli, szarości i niebieskiego. W centralnym punkcie stała scena z dwoma tronami, a po jej prawej stronie stała duża strefa barowa. Na sali było już dużo osób. Wszyscy tańczyli, bawili się i pili napoje, których w ich wieku nie powinni pić — jak na przykład koli po czterdziestce.
Kiedy nasze gołąbeczki weszły w końcu do środka, czuli, że inni się na nich patrzą. No ale co w tym dziwnego? Byli ubrani tak, jakby wyrwali się z jakieś gali prezydenckiej, albo i lepiej.
Po prawie dwóch godzinach wybitnej zabawy nadszedł czas na wybranie „Pary Królewskiej”. Tradycja mówi, że uczniowie mogą głosować na jedną dziewczynę i jednego chłopaka, którzy najbardziej zasługują na wyróżnienie. Ku niczyjemu zaskoczeniu niemal wszyscy zagłosowali na Kamila i Magdę. Kiedy ci weszli na scenę, można było usłyszeć ich niezmierne poruszenie. Otrzymali symboliczne korony i usiedli na tronach. Tam mieli chwilę czasu, na przeprowadzenie szczerej rozmowy. Po kilku miłych słowach umówili się na randkę w następny weekend. Gdzieś w międzyczasie się nawet całowali. Romantyczna atmosfera z mnóstwem aktywności fizycznej była głównym elementem tego balu.
W międzyczasie reszta chłopaków zrobiła prawdziwie potrzebne rzeczy. Dopięli oni plan na ostatni guzik i byli gotowi do wprowadzenia go w życie. Kiedy nastał odpowiedni czas, Grzegorz powiadomił Kamila.
GRZEGORZ:
- Już czas.
KAMIL:
- Dobra, idę.
MAGDA:
- Gdzie niby idziesz?
KAMIL:
- To… trochę tajne.
MAGDA:
- I zostawiasz mnie samą i nawet nie powiesz, gdzie idziesz? Jak chcesz mi znowu zrobić niespodziankę, to odpuść. Ostatnim razem było wystarczająco dużo.
KAMIL:
- Chodzi o to…
GRZEGORZ:
- Powinieneś jej powiedzieć.
KAMIL:
- Jesteś pewien?
GRZEGORZ:
- Lepsze to niż ucieczka, co nie?
KAMIL:
- No dobra, czas na chwilę prawdy… — chłopak opowiedział całą historię Nożownika i strychu.
MAGDA:
- Was coś chyba boli? Ja to idę gdzieś zgłosić.
KAMIL:
- Czekaj — złapał dziewczynę za rękę. - Daj nam czas do końca dnia.
MAGDA:
- Dobra… obym tego nie żałowała. Pomogę wam.
KAMIL:
- Ale… nie musisz nam pomagać. Nie chcę cię narażać.
MAGDA:
- Już za późno. Musicie dać sobie pomóc.
KAMIL:
- …zgoda.
MAGDA:
- Dobra. To, jaki jest plan.
KAMIL:
- Trzymaj się blisko mnie.
Po chwili rozmowy nie było już więcej czasu do stracenia. Znajomi namierzyli Mateusza i zaczęli wdrażać plan w życie. Czas na akcję!

Comments (0)
See all