W poniedziałek z samego rana Grzegorz czekał na Kamila przed wejściem do szkoły. Ten przyszedł tam razem z Bartkiem, którego spotkał w drodze.
GRZEGORZ:
- Musimy pogadać… na osobności.
KAMIL:
- Teraz nie mogę, Grzegorz. Mam teraz dużo na głowie. Nie widzisz, że gadam z Bartkiem?
GRZEGORZ:
- Dużo na głowie?! — jego głos zaczął się podnosić i zaczęła wzrastać jego irytacja. — Ostatnio w ogóle nie zwracasz na mnie uwagi! Czy nasza przyjaźń jeszcze cokolwiek dla ciebie znaczy?!
BARTEK:
- Widzę, że szykuje się niezła drama… to ja wam nie przeszkadzam — powiedział, idąc dalej. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na Kamilu — …jeszcze jedna rzecz. Jakby któryś z was mógł, to trzeba będzie zanieść jedzenie dla Kilarów — powiedział, wchodząc do budynku.
KAMIL:
- O co ci w ogóle chodzi, koleś?! — zapytał z irytacją i zmęczeniem w swoim głosie.
GRZEGORZ:
- O to, że ja w ogóle ciebie nie obchodzę! Olewasz mnie! Zaprzyjaźniłeś się z Bartkiem i teraz już nie jestem ci potrzebny?!
KAMIL:
- Sam chciałeś, żeby on do nas dołączył!
GRZEGORZ:
- Teraz widzę, że to był błąd — powiedział drżącym głosem.
KAMIL:
- Już jest za późno, żeby to zmienić. Musisz nauczyć się przyjmować konsekwencje swoich decyzji — powiedział łagodniejszym tonem, próbując ochłonąć.
GRZEGORZ:
- Kiedy ty z Bartkiem aż tak bardzo się zbliżyliście do siebie? Przecież na początku go nawet nie lubiłeś!
KAMIL:
- Wczoraj sobie trochę pogadaliśmy… i okazało się, że ten typek jest naprawdę spoko. Poza tym, co ci tak nagle zależy?
GRZEGORZ:
- Bo cię kocham durniu!
KAMIL:
- Co?
GRZEGORZ:
- Poświęciłem dla ciebie wszystko. Zmuszam siebie do rzeczy, których nie chciałem robić, tylko dlatego, że ty mnie o to prosiłeś. I co z tego mam? Gówno. Nic nie mam. Ty dalej mnie tylko wykorzystujesz. Nie zależy ci na mnie.
KAMIL:
- Zależy mi… znaczy nie w takim sensie… ja… nie jestem gejem. Przepraszam. Naprawię to jakoś. Daj mi jeszcze jedną szansę. Proszę — powiedział wyraźnie zmieszany chłopak, który nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć w takiej sytuacji.
GRZEGORZ:
- Nie! Nie ważne jest tutaj czy ty też mnie lubisz, czy nie! Nawet nie umiałeś być dobrym przyjacielem! Chociaż to mogłeś zrobić. A teraz… teraz to możesz się pierdolić. Mam dość… mam dość ciebie i tego wszystkiego — powiedział, po czym skierował się w kierunku szkoły.
KAMIL:
- Poczekaj! Grzegorz! Przepraszam cię! Proszę… daj mi ostatnią szansę.
GRZEGORZ:
- …idę zanieść żarcie dla Kilarów. Później wracam do domu — powiedział kamiennym głosem, choć było widać, że w środku cierpiał. — Na razie.
Kilkanaście minut później, tuż po rozpoczęciu zajęć zabrzmiał dzwonek ewakuacyjny. Wszyscy w panice wybiegli z budynku, gdzie chwilę później przyjechały służby.
- Co się dzieje? — zapytał nauczyciela jeden z uczniów.
- Podobno w szkole jest bomba.
Wśród uczniów pojawił się niepokój. Chwilę później do szkoły weszło dwóch saperów, którzy mieli zlokalizować i rozbroić ładunki. Nie minęło dużo czasu kiedy rozbrzmiał huk wybuchu. Był on mało słyszalny i nie dobiegał z wnętrza szkoły. Wraz z wybuchem prąd w całym mieście został odcięty. Kiedy służby uznały, że informacja o bombie w szkole była tylko odciąganiem uwagi, szybko zebrały się i pojechały do miejsca faktycznego wybuchu.
Kiedy wszyscy już odjechali, a uczniowie powoli zaczęli wracać do szkoły, nastąpił drugi wybuch. Ten był dużo mocniejszy i rzeczywiście miał miejsce wewnątrz szkoły. Siła tego wybuchu była tak duża, że stworzyła falę uderzeniową, która rozbiła okna we wszystkich pobliskich budynkach, poprzewracała stojących obok ludzi i mniejsze obiekty oraz doprowadziła niemal do całkowitego zawalenia budynku. Gruz ze szkoły spadł również na kilku uczniów, którzy byli najbliżej. Nauczyciele i inni uczniowie szybko ruszyli im z pomocą. Jakiś czas później na miejsce wróciły służby, które przeszukały gruzowisko powstałe w wyniku wybuchu. Udało im się odkopać zejście do piwnicy i wejść do środka. Po chwili wynieśli stamtąd jedno ciało zasłonięte płachtą.
Kamil, który oglądał to wszystko z dystansu, podsłuchał rozmowę pracujących na miejscu funkcjonariuszy.
POLICJANT:
- Co tam się stało do jasnej cholery?! To nie był zwykły wybuch! Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego…
STRAŻAK:
- Mamy trzy ofiary. Dwie osoby, prawdopodobnie mężczyźni zostali rozerwani na strzępy i aktualnie są w malutkich kawałeczkach. Trzeci jest młody chłopak, który został zmiażdżony przez zawalający się sufit i wykrwawił się na śmierć. Do tego jest tam taki smród, że nie da się oddychać. Dalej musi tym się zająć prokuratura. My już nie mamy kompetencji do dalszego działania.
Kamil zamarł na chwilę. W jego głowie pojawiła się myśl, która go przerażała — Grzegorz miał iść do tej piwnicy. Od razu wiedział, że osobą, którą wynosili martwą, był właśnie on. Złamało to coś w chłopaku. Czuł, jakby jego świat się zawalił. Szybko ruszył do swojego domu ze łzami w oczach, czując narastające poczucie winy. Pobiegła za nim Magda, która kawałek dalej go dogoniła.
MAGDA:
- Poczekaj! Zatrzymaj się na chwilę — powiedziała, próbując złapać oddech.
KAMIL:
- To nie jest możliwe… to nie może być on… nie teraz. Nie po tym, jak się pokłóciliśmy.
MAGDA:
- O kim ty mówisz?
KAMIL:
- O Grzegorzu — wymamrotał załamanym głosem. — On… tam był. To musiał być on… ale czy na pewno to był on? Może to nie był on? — chłopak plątał się w tym, co mówił. Walczył z myślami, że to mogła być jego wina. Był wściekły, że jego ostatnia rozmowa z przyjacielem, była kłótnią.
MAGDA:
- Wiem, że to jest dla ciebie wstrząs. Jest to też tragedia dla nas wszystkich.
KAMIL:
- Czemu to musiał być akurat on… — wymamrotał ze łzami w oczach, cały zasmarkany. Przed oczami ciągle widział obraz Grzegorza i jego wściekłość, którą widział podczas ich ostatniej rozmowy. — Najpierw Adam, teraz Grzegorz. Czemu oni musieli… umrzeć?!
MAGDA:
- Jeśli chcesz, to możemy o tym pogadać. Kiedy tylko będziesz chciał. Myślę, że inni też chętnie się przyłączą.
KAMIL:
- Dzięki — powiedział, przytulając dziewczynę.
MAGDA:
- Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz. Wierzę w to.
KAMIL:
- Mam taką nadzieję…

Comments (0)
See all