Kiedy wszystko stało w płomieniach, jedyną słuszną decyzją była ucieczka. Tak też zrobili nasi bohaterowie. Szum ognia zagłuszał dźwięki kroków, w oddali było słychać pękające drewno i pękające szyby pod wpływem gorąca. Dym unosił się wszędzie i ograniczał widoczność do czubka własnego nosa. Bohaterowie w panice wybiegli jak najszybciej z budynku, potykając się o siebie i wpadając co chwilę na ściany. Wojtek z kolei szedł wolniej razem z Miłoszem, ponieważ ten po wypadku nie był w formie do biegania. Chłopak kulał, nie mógł złapać oddechu w gęstym dymie, a pot lał mu się po twarzy. Obydwaj starali się wydostać, ale po drodze Miłosz się potknął, a moment później ognisty ogień wszedł z pobliskiej ściany prosto na niego. Miłosz zaczął krzyczeć z bólu. Płomienie natychmiast strawiły jego ubrania, a jego ciało zaczęło płonąć. Smród spalonych ciuchów i ludzkiej skóry wypełnił otoczenie. Stało się to tak szybko, że Wojtek nie miał czasu na reakcję. Z drugiej strony Miłoszowi ten czas dłużył się, jakby trwało to kilka minut.
MIŁOSZ:
- Uciekaj beze mnie. Ratuj siebie — ledwo wydusił z siebie chłopak, przez duszący go dym.
WOJTEK:
- Nie zostawię cię! — chłopak próbował ugasić ogień na nim, kopiąc w płomienie i zarzucając na niego część swoich ubrań, lecz bezskutecznie.
Ogień wokół ciągle rósł i jego siła ciągle się zwiększała. Atmosfera stała się niemalże piekielna. Oczy Miłosza powoli się zamykały. Jego krzyki były coraz cichsze. Jego ciało całe drżało, jak gdyby chciało uciec. Chwilę później chłopak stracił przytomność. Wojtek zdał sobie sprawę, że nie da rady uratować przyjaciela, a prędzej sam zginie w tym pożarze. Postanowił więc samemu wydostać się z budynku. Udało mu się to w ostatniej chwili, bo kiedy wybiegał na plac przed hotelem, ten wybuchł i wejście się zawaliło z hukiem. Chłopaka dręczyły niewyobrażalne wyrzuty sumienia, że nie mógł pomóc przyjacielowi.
KAMIL:
- Gdzie Miłosz?!
WOJTEK:
- Ja…
KAMIL:
- Zapytałem się, gdzie jest Miłosz!
WOJTEK:
- On nie dał rady. Nie mogłem nic zrobić. Przepraszam.
Kamil upadł na kolana i zalał się łzami. To już kolejny jego przyjaciel, który ginie. Mimo że zaczął się już powoli przyzwyczajać do tego uczucia, nadal bolała go strata bliskiej osoby.
MAGDA:
- Dorwiemy tą pieprzoną Matyldę. Ta szmata pożałuje, że w ogóle się urodziła!
KAMIL:
- Naprawdę dalej wierzysz, że nam się uda?
MAGDA:
- Teraz nie mamy wyboru. Jeśli będziemy siedzieć bezczynnie, ona nas zabije bez żadnego problemu. Musimy więc chociaż spróbować ją powstrzymać.
KAMIL:
- Co z twoim bratem?
MAGDA:
- Zakładam, że jeszcze żyje, ale nie wiem, gdzie jest. Tak szybko, jak wybiegł z budynku, zniknął mi z oczu.
KAMIL:
- Możesz się z nim skontaktować?
MAGDA:
- Mogę spróbować.
Dziewczyna kilkakrotnie próbowała zadzwonić lub napisać do brata. Niestety bezskutecznie. Ten nie odpowiadał.
KAMIL:
- Może się gdzieś ukrył. Wiesz może, gdzie mógł pójść?
MAGDA:
- Jest jedno takie miejsce, o którym nikt nie wie, ale to dość osobista sprawa.
BARTEK:
- Musimy spróbować. Prowadź.
Wszyscy, razem z Anią, która czuła się trochę jak piąte koło u wozu i nie do końca wiedziała, co się działo, szybko udali się nad jezioro, które było oddalone o kilka kilometrów od miasta i znajdowało się w środku lasu. Nie było do niego żadnej drogi ani ścieżki. Podróż tam zatem nie należała do najłatwiejszych. Idąc na miejsce, słyszeli w oddali syreny strażaków.
Kiedy dotarli do tego miejsca, zobaczyli piękne jezioro z czystą jak łza taflą wody. Przy brzegu stało ognisko a przy nim mała drewniana chatka.
MAGDA:
- Jak byłam mała, Piotrek często mnie tu zabierał. Była to jego ulubiona miejscówka. Podobno jego pierwszy pocałunek był właśnie tutaj. Nie wiem, czy powinnam wam pokazywać to miejsce — powiedziała smutnym głosem.
WOJTEK:
- Najważniejsze jest, żeby znaleźć Piotra. Jeśli Matylda go dorwała, może mu grozić niebezpieczeństwo.
Grupka rozejrzała się po okolicy. Chwilę później Bartek znalazł liścik wciśnięty między kamienie przy ognisku w taki sposób, jak gdyby ktoś chciał, aby oni go znaleźli. Szybko zawołał resztę i pokazał im go.
Znaleźli tam kilka kluczowych informacji — zdradzał on, że brat Matyldy jest przez wielu nazywany „królem”. Ma on niepohamowane ambicje, by wznieść się ponad innych i być niezaprzeczalnym autorytetem w oczach członków mafii. Zdradza on też, że mafia posiada broni o niewyobrażalnej mocy, lecz nikt nie jest w stanie sprecyzować, czym ona jest.
Pierwszą rzeczą, która przyszła na myśl wszystkich, była broń atomowa. Ma ona niewyobrażalną moc, a mafia w posiadaniu takiej broni stałaby się straszliwie niebezpieczna.
Zdenerwowało to Kamila, który coraz bardziej pojmował niebezpieczeństwo, z którym się mierzył.
List ujawnił też, że Piotr wybrał się w podróż, aby odkryć, czym dokładnie jest ta broń, gdzie się ona znajduje i jak „król” chce jej użyć. Prosił on, żeby do czasu jego powrotu nie robić nic głupiego. Zapewniał on również, że sobie poradzi i żeby Magda się o niego nie martwiła.
Po przeczytaniu tego listu pojawiło się wiele pytań. Wszyscy jednak jednomyślnie zgodzili się, aby nie pakować się w kłopoty i zaczekać na Piotra. Zegar zagłady tykał coraz szybciej i wszyscy czuli nadchodzącą śmierć na karku. Szczególnie niepokojące było, że musieli czekać. Nie mogli nic zrobić, aby przyspieszyć tę drogę lub lepiej się przygotować. Mafia była zawsze krok przed nimi, a ich jedyną szansą na ratunek był Piotr.

Comments (0)
See all