W następnej chwili maszyna znacząco przyspieszyła. Wydobywał się z niej straszliwy hałas, głośniejszy niż setka startujących samolotów. Hałas ten był tak głośny, że przeraził on nawet Oliwię, która nadal bezsilnie nie mogła się ruszyć. Zmusił on wszystkich do zakrycia uszu rękami, żeby nie ogłuchnąć. Nagle moc, która więziła Oliwię bez ruchu, nagle puściła. Ta, wykorzystując tę okazję, szybko pobiegła do maszyny i próbowała ją wyłączyć. To jednak na nic. Z każdą chwilą hałas stawał się coraz silniejszy, a magiczne kryształy wewnątrz niej kręciły się coraz szybciej.
Nagle zrobiło się lodowato. W następnej chwili nastąpił wybuch. Wybuch tak mocny, że zrównał z ziemią wszystko, co stało za blisko jego centrum, a ludzi powalił na ziemię. Oliwia, jak i reszta mafii w mgnieniu oka zamieniła się w pył, który niemalże od razu zmienił się w niewidzialne cząstki. Ania, wraz ze wszystkimi ludźmi na świecie poza Kamilem, Magdą, Piotrem, Matyldą i Bartkiem również rozpadła się, tak, jakby wpadła do maszyny tnącej ją na drobne kawałeczki. Przy tym ćwiartowaniu ludzie krzyczeli niemiłosiernie, a mimo to było słychać przerażająco głośne dźwięki rozrywania skóry i pękania kości. Było to obrzydliwe widowisko, gdzie można było zobaczyć każdą najmniejszą tkankę ludzkiego ciała, która po chwili rozdrabniała się na miliony elementów. Te rozdrobnione ludzkie ciała powoli opadały na ziemię, po czym po chwili rozpływały się w powietrzu i zostawała po nich tylko plama krwi. Ludzie nie wiedzieli, co mają robić. Próbowali uciekać, ale nadaremnie. Kamil patrzył na to ze łzami w oczach. Było to dla niego tak odrażające, że porzygał się on dwa razy. Magda i Piotr również byli zszokowani i obrzydzeni tym, co widzieli. Maszyna wraz z kryształami również została zniszczona w trakcie wybuchu. Chwilę później zaczął się rozpad.
Wszystko wokół traci swoje właściwości. Obiekty same wchłaniają się lub zaczynają mimowolnie lewitować. Dotychczas znany trójwymiarowy świat staje się fikcją, kiedy wszystko nabiera niezdolnej do opisania głębi. Ziemia się rozstępuje, a wszystkie jej elementy powoli zanikają i nagle bohaterowie stoją na lewitującej w otchłani platformie. Światło znika i zaczyna się nieskończona i niewyobrażalna ciemność. Mimo tej ciemności wszystko widać lepiej niż kiedykolwiek. Widać wszystko, a jednak czuje się, jakby nic z tego nie istniało. Z otchłani wydobywają się miliardy nigdy wcześniej niewidzianych kolorów, które tej ciemności nadają barw. Teraz jest to kolorowa ciemność. Wszystko wokół nadal znika. Wszystkie byty wchłaniane są przez nicość lub same dają początek kolejnej nicości. I nagle nastaje spokój. Nie ma już nic poza placem, na którym stała maszyna. I nagle pojawia się w mrocznej otchłani światło. Światło tak jasne, że przewyższa samą nieskończoną ciemność otchłani. Mimo że jest tylko w jednym miejscu, masz wrażenie, jakby było wszędzie. Światło o nieznanym kształcie ani położeniu. Czy ono w ogóle istnieje, czy jest tylko wyobrażeniem ludzkiego umysłu?
Ile właściwie minęło? Sekunda? Godzina? Rok? Nieskończoność? Czas tak jakby przestał działać. Nagle wszystko może trwać ułamek sekundy albo ciągnąć się przez stulecia — i tak tego nie poczujesz.
I nagle zapada głucha cisza. Tak cicha, że mógłbyś usłyszeć pojedynczą kroplę krwi spadającą na ziemię. A jednak w tej ciszy pojawia się hałas. Jest to huk pistoletu. Bartek strzela prosto w niebo, a kula w mgnieniu oka przestaje istnieć. Rozpada się na malutkie cząsteczki. Staje się częścią pustki. Bartek wpada w śmiech, który rozchodzi się po każdym zakątku otchłani.
BARTEK:
- Stało się! Wygraliśmy! Oto podziwiajcie koniec tego marnego świata i początek nowego, lepszego!
KAMIL:
- Co się dzieje? — zapytał, podnosząc się z ziemi i próbując przetworzyć, co właśnie się wydarzyło.
BARTEK:
- Koniec, mój drogi. To był koniec. Nie ma już nic. Nic nie zostało z tego żałosnego świata. Teraz mogę stworzyć swój własny, lepszy świat, ale najpierw chcę się trochę zabawić. Za długo się męczyłem z takimi śmieciami jak ty. Potrzebuję, żeby ktoś zapewnił mi rozrywkę. Ktoś, kto sam poświęcił bliskich, żeby osiągnąć swój cel. A ty, mój drogi Kamilu nadasz się do tego idealnie.
KAMIL:
- Co masz na myśli? — powiedział, ze strachem nadal próbując dojść do siebie.
BARTEK:
- Popełnisz samobójstwo. To takie proste. Weźmiesz ten pistolet do ręki — powiedział, podchodząc do niego i wkładając mu broń prosto w ręce — a następnie przyłożysz go sobie prosto do głowy i strzelisz.
Kamil bez chwili zastanowienia skierował broń w kierunku Bartka i pociągnął za spust. Kiedy jednak strzelił, pocisk niemal od razu został wchłonięty przez otchłań.
BARTEK:
- Nie zaszkodzi spróbować, co? Muszę cię rozczarować, bo to i tak nic nie da. Kule rozpadną się tak szybko, jak wystrzelisz z broni. Jednak jeśli przyciśniesz broń bardzo blisko głowy, pocisk zdąży przebić się przez czaszkę i mózg, zabijając cię, zanim zniknie.
KAMIL:
- Co ty teraz w ogóle pierdolisz?
BARTEK:
- Za chwilę i tak przestaniecie istnieć. Możesz, chociaż skrócić swoje cierpienie zabijając się od razu. Bo wiesz, kiedy wpadniesz do otchłani, czeka cię cała wieczność męki i cierpienia.
KAMIL:
- Skąd ta pewność, co?
BARTEK:
- Wiem więcej niż ty, czy twoi kumple. Wy jesteście tylko marnymi małymi stworzeniami żyjącymi w tym świecie. Ja jestem nowym Bogiem tego świata!
KAMIL:
- Ciebie chyba już do reszty popierdoliło.
BARTEK:
- No dajesz, nie przedłużaj tego bez sensu. Co masz do stracenia? Twoja rodzina i tak już nie żyje. Większość tej twojej paczki zresztą też. Sam również zaraz zginiesz. Możesz teraz pomóc i sobie i mi.
KAMIL:
- Nie strzelę sobie w łeb!
BARTEK:
- Dobra, chcesz negocjować. Zgoda. Jeśli to zrobisz, pozwolę żyć twojej dziewczynie i jej całej rodzinie w moim nowym świecie.
KAMIL:
- A co z resztą osób?
BARTEK:
- Ty, jaki i cała reszta twoich martwych przyjaciół zniknięcie. Przestaniecie istnieć. Na zawsze.
KAMIL:
- I to ma być dobry układ?
BARTEK:
- Jeśli się nie zgodzisz to i tak wy wszyscy przestaniecie istnieć. To od ciebie zależy czy dasz mi satysfakcję z tego i uratujesz dziewczynę, czy każesz jej umrzeć razem z tobą.
Kamil zastanawia się chwilę. W jego głowie jest istna burza. Jak może on przetworzyć tyle informacji na raz? Odpuście mu trochę.
KAMIL:
- Nie!
BARTEK:
- Jak chcesz…
Nagle chłopak wyciąga rękę, układa ją w kształt pistoletu z dwoma palcami skierowanymi do przodu i kciukiem skierowanym ku górze i kieruje ją w stronę Piotra. Nagle jego ręka podskakuje, a on wydaje dźwięk jakby wystrzału. Ku zdziwieniu wszystkich w głowie Piotra pojawia się dziura na wylot, a ten nieprzytomny upada na ziemię. Do ciała, które zaczyna rozpadać się na cząsteczki i wchłaniać do nicości podbiega Magda ze łzami w oczach. Chwilę później Bartek robi podobny ruch w jej kierunku. Tym razem dziura pojawia się w brzuchu dziewczyny. Do klęczącej i kulącej się z bólu Magdy podchodzi Matylda, która wyciąga nóż i wykonuje serię dźgnięć w plecy dziewczyny. Ta upada na ziemię, po czym Matylda ją łapie, zanosi do krawędzi latającej platformy i wrzuca ją do nicości.

Comments (0)
See all