Asa Buttlerfiela jako Ethan Willams
*•°
Nazywam się Ethan William. Do niedawna byłem zwykłym nastolatkiem z problemami emocjonalnymi. Byłem sierotą. Moją matkę wsadzili za kratki, a ojca w ogóle nie znałem. Byłem też chłopcem, który trafił na bogatych rodziców. Ale byłem też chłopcem, który nie trafił na jakichś snobów interesujących się jedynie pieniędzmi. Kochałem moich rodziców zastępczych, a oni kochali mnie - choć nie byłem łatwy w pożyciu. Zaakceptowali mnie nawet wtedy, gdy dowiedzieli się, że jestem innej orientacji seksualnej. Byli cudowni, a życie po części uśmiechnęło się do mnie.
Pan i Pani Williams zostali moją nową rodziną, jednak nic nie może być idealne na długo. Powróciła szkoła i dzieci śmiejące się ze mnie. Najpierw zaczęło się, od podstawówki. Byłem dziwnym dzieckiem, ponieważ byłem z domu dziecka, czyli osobą gorszą, niż dzieci z normalnych rodzin. Zamknąłem się w sobie, gdy zapadł wyrok skazujący moją mamę na więzienie.
Przed skończeniem podstawówki zdążyłem przekonać się do innych, jednak wszystko legło w gruzach z dniem rozpoczęcia nauki w gimnazjum. Może nie od razu, ale stopniowo zaczęły się problemy z przystosowaniem. Innymi słowy: inni chłopcy zaczęli rosnąć, nabierać wprawy w sportach i zdobywaniu dziewczyn. Ja za to prawie w ogóle przestałem rosnąć, a o sportach i dziewczynach już nie wspomnę. Przez to też, dostałem łatkę "pedał". Na początku temu zaprzeczałem, ale z czasem zaczynałem sam dostrzegać w tym sens. Dziewczyny w ogóle mnie nie interesowały, za to zacząłem patrzeć na innych chłopców rozmarzonym wzrokiem. Nawet po tej katordze nie mogłem liczyć na poprawę mojej sytuacji. Ba, było coraz gorzej! Tu kierujemy się do szkoły średniej, kończąc trzeci rok nauki.
To istne piekło! Gdybym miał wybierać, wrócił bym do gimnazjum. W porównaniu z liceum było ono azylem i oazą spokoju. Tam były tylko wyzwiska. Dawali mi spokój, bo nie wychylałem się. Niestety zawsze musi być gorzej, niż lepiej. Zaczęło się od tego jak poznałem swój największy koszmar, a zarazem obiekt westchnień.
Tak, zakochałem się w moim prześladowcy.
Myślicie sobie zapewne, że nie mogło być gorzej... Jednak się mylicie, bo on miał wielu swoich wyznawców, którzy krzywdzili mnie fizycznie i psychicznie. Dawałem rady i próbowałem jakoś się nie załamać, po prostu to olać. Bo przecież, szkolne życie kiedyś się kończy. Trzeba iść dalej.
Zdążyłem też znienawidzić tego dupka, Dana - tak nazywał się mój koszmar na jawie. Myślałem, że nic więcej złego mnie nie spotka. Przetrwam szkołę średnią i pójdę na studia z dala od tych, którzy mnie gnębili. Będąc szczęśliwy, znajdę miłość, a wszystko wreszcie się ułoży. Niestety, jak to bywa, nie wszystko idzie po naszej myśli.
Mogę powiedzieć, iż moje życie nie zmieniło się, aż tak bardzo. Jeśli nie licząc bolesnej straty i wielkiego stresu związanego z późniejszą zmianą. Mogę powiedzieć, że moje nowe życie zalicza się do udanego. Owszem, nie było łatwo. Tym bardziej, jeśli obiekt w którym ulokowaliśmy nasze nadzieje i miłość, okaże się całkiem z innej bajki, niż wasza. Osoba ta, może być Wilkołakiem... Do tego doliczmy arogancję, zbytnią pewność siebie i cholernie irytującą zdolność do wyprowadzenia was z równowagi. Zapomniałbym o bardzo irytującej zaborczości, typu "Nie podchodź, nie dotykaj, nie patrz, nawet nie próbuj oddychać tym samym powietrzem co on. To mój chłopak. Mój, mój i MÓJ!"
Nie mam na co narzekać, bo jakże bym mógł. Choć to naprawdę miła odmiana, gdyż przedtem nikt na mnie nie patrzył w taki sposób - chyba, że z pogardą. Nikt nie patrzył na mnie jak na ósmy cud świata, nikt oprócz niego.
Poza tym, ja również potrafię być zazdrosny. Może nie wyglądam na takiego, ale dzięki zdobyciu pewnych umiejętności, sam mogę rozszarpać każdego kto choćby spojrzy na niego innym, niż przyjacielskim, matczynym, lub współczującym wzrokiem. To ostatnie zrozumiem jak najbardziej. I mógłbym wam opowiedzieć o tym całą księgę, ale wole krótkie opowiadanie...
*•°
Comments (1)
See all