Ethan POV
Moje życie nie było usłane różami. Gdy los podarował mi dwóch kochających rodziców, nie mogłem być bardziej szczęśliwy.
Przez pierwsze miesiące byłem zamknięty w sobie. Aż do pewnego dnia, gdy po raz pierwszy od dawna, odważyłem się wyjść z pokoju, do ogromnego ogrodu z basenem. Wtedy też, pierwszy raz nie bałem się innej osoby. Tą osobą był to tata. Kiedy zobaczył, że nareszcie opuściłem moją jaskinię, przyglądał mi się. Myślał, iż go nie zauważyłem. Chciałem wstać z ziemi, i wrócić do pokoju. On włączył jakiś guzik przy wejściu, i nagle, już i tak imponujący ogród, stał się w mgnieniu oka zaczarowanym miejscem. Albo krainą marzeń, jak zwykłem go nazywać. Wszędzie błyskały lampki przypominające gwiazdy, jakby specjalnie dla nas zeszły z nieba, by dotrzymać nam towarzystwa. Basen przez to mienił się wieloma barwami, tworząc piękny kontrast z ciemnoniebieskim wieczornym niebem. Całość tworzyła przepiękną scenerie, ale nie to sprawiło, że zmieniłem zdanie w stosunku do mojego rodzica. Raczej wtedy, kiedy usiadł koło mnie, zdjął swoje drogie buty, i podwinął nogawki spodni od garnituru. Nie rozmawialiśmy, tylko podziwialiśmy jak woda w basenie zmieniała kolor, dzięki podświetleniu. Może siedzieliśmy tak godzinę, może nawet dwie, do momentu, kiedy zacząłem być senny. W momencie, kiedy prawie całkowicie zasnąłem, mój rodzić wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.
Tej samej nocy miałem koszmar.
Chyba najgorszy ze wszystkich, choć nie pamiętam o czym był, ale pamiętam jak się wtedy bałem. Myślałem, że pot tym już nie zasnę. Mama przyszła do mojego pokoju, bez zastanowienia objęła mnie swoimi delikatnymi ramionami i zaczęła śpiewać kołysankę, której nauczyła się od pewnej Węgierki, w czasach, gdy była jeszcze niezamężna. Choć ani ona, ani tym bardziej ja, nie znaliśmy znaczenia jej słów, działała na mnie kojąco. Na każdego słuchającego także, jednak na mnie wręcz wszędzie. Gdzie bym nie był i w jakim humorze. Uspokoiłem się wtedy na tyle, aby zapytać się jej, skąd ją zna. Najpierw była zaskoczona, bo nie odzywałem się w ogóle od dnia, gdy moją prawdziwą mamę skazali. Ocknąwszy się, zaczęła mi opowiadać o Węgierce. Była ona ponoć jakąś wróżką, i gdy mama do niej poszła za namową przyjaciółki, wypowiedziała te słowa:
"Pewna duszyczka, która wycierpiała wiele i jeszcze wiele wycierpi, bo taki jest jej los, zawita do ciebie. Bez pośpiechu, lecz z cierpliwością i wyrozumiałością przekonasz ją, a w zamian ona odda swe zaufanie. Obdarzy miłością dziecka do matki, którą duszyczce odebrano tak niespodziewanie... "
Wtedy też przepowiedziała mamie, iż pozna swoją drugą połówkę i podała słowa właśnie tej kołysanki. Mama zawsze mi mówiła, że ta przepowiednia idealnie się spełniła. W momencie, kiedy zobaczyła mnie w domu dziecka, wiedziała we mnie tą właśnie duszyczkę. Od tamtego czasu, gdy było mi smutno tata przesiadywał ze mną w ogrodzie. Z czasem zaczęliśmy rozmawiać i nawet wygłupiać się. Nie przeszkadzały mi jego wyjazdy, bo wtedy zastępowała go mama. Teraz, gdy sobie to przypominam mogę stwierdzić, że to moje najlepsze wspomnienia, których nigdy nie zapomnę.
Pierwsze dni po ich stracie przepłakałem. Nawet nie pamiętam dokładnie, jak znalazłem się u przyjaciół mojego ojca. Są parą gejów, dwa lata po ślubie. Zabrali mnie zaraz po tym, jak policja skontaktowała się z jednym z nich. W pewnym momencie chciałem popełnić samobójstwo. Starszy z nich, znalazł mnie w łazience, przywołany moim szlochem, kiedy miałem już przykładać żyletkę do ręki. Od tamtego wydarzenia on i wujek Ashton, nie spuszczają mnie z oka.
Przez te parę dni strasznie się zmieniłem. Zdarzały się chwile, kiedy chciałem naprawdę umrzeć. Mało jadłem, a jeśli już coś zjadłem, to jedzenie zwykle lądowało w muszli klozetowej. Myślałem, iż tak będzie teraz wyglądało moje życie, a za parę miesięcy może zmieni się moje podejście, kiedy żałoba powoli minie. Nadeszło to jednak szybciej niż myślałem. Zmianę zapoczątkował zwykły dźwięk dzwonka, a raczej, osoba, która stała za drzwiami...
[C.d.n...]
Comments (0)
See all