Nicole Kidman jako Xen Wolfalou.
*•°
Ethan POV
Zignorowałem całkowicie dzwonek, jednak po piątym razie - wkurzony, że ktoś zakłóca mój spokój - skierowałem się do drzwi.
Uspokoiłem nerwy wspominając dobre chwile. Gdyby nie one wspomnienia, już dawno wróciłyby myśli samobójcze. Zniknięcie z tego świata pełnego bólu i cierpienia, to kusząca perspektywa.
Zanim otworzyłem drzwi zorientowałem się, że o dziwo nigdzie nie ma wujków, którzy od mojego chwilowego "załamania" nie odstępowali mnie na krok. Nie ułatwiałem im życia ciągłymi napadami histerii i odpychaniem choćby najmniejszego gestu dobrej woli. Może już nie wytrzymali i machnęli ręką? Nie dziwiło by mnie to specjalnie. Ale czemu ta myśl mnie zabolała? Przecież sam na to zapracowałem...
Spojrzałem jeszcze w lusterko wiszące obok drzwi nad wieszakami i stwierdziłem, że jeśli nie odstraszę gościa swoją bladą twarzą i worami pod oczami, to nie ma szansy, że pozbędę się ich szybko. Gdy otwarłem drzwi, ujrzałem kobietę na oko po czterdziestce. Dosyć wysoka, choć dla mnie nawet czternastolatki są wysokie. Była bardzo dobrze trzymającą się blondynką o przeszywających duszę niebieskich oczach. Nie byłoby tak dziwnie i niezręcznie, gdyby nie spojrzenie kobiety, które wryło mnie w ziemię. Nigdy... przenigdy, w całym moim życiu, nie widziałem tak cholernie złotych oczu - choć przysiągłbym, że przed chwilą były stalowo-niebieskie. Drugą sprawą, która mnie w niej zaintrygowała, było to jak na mnie spojrzała. Czułem, jakbym stał się nagle bezbronnym dzieckiem - i co najgorsze - w jednej chwili wiedziała o mnie wszystko. Moje marzenia, sekrety... Dosłownie zaglądała mi w duszę.
Stałbym tak dalej, jak kołek, gdyby nie głos wujka Ashton'a stojącego za dziwną kobietą.
- Ethan, wpuścisz nas czy będziemy tak stać? - Zapytał z zakłopotaniem, uśmiechając się lekko niepewnie.
- Och, j-jasne... przepraszam. - Powiedziałem piskliwie, dalej speszony przez kobietę wlepiającą we mnie ten swój przerażający, ale także intrygujący, wzrok.
Jak ona robi tą sztuczkę z oczami? A może to tylko jakieś kolorowe soczewki, bądź szkła kontaktowe w akompaniamencie światła? Tylko się oszukujesz. Może już wariujesz? Moja podświadomość odezwała się, drwiąc ze mnie.
Od wypadku rodziców coraz częściej zaczynałem kłócić się z samym sobą. Mam też tą dziwną przypadłość polegającą na tym, że zawsze coś mnie przeraża i jednocześnie fascynuje. Inni nazwaliby mnie masochistą, albo igrającym z ogniem, ale ja wolę myśleć, iż jestem po prostu zbyt ciekawskim dzieckiem z wybujałą wyobraźnią. Brzmi to mniej dziwnie.
Gdy doszliśmy do salonu kobieta odezwała się po raz pierwszy. - Ethanie, zauważyłam poprawę w twoim zachowaniu. Obawiałam się, że jesteś jeszcze zbyt załamany po stracie swoich rodziców, jednak nie mamy czasu na sentymenty. Przejdźmy od razu do sedna. Może wy zaczniecie, bo was zna dłużej niż mnie. - Zwróciła się do moich wujków mających nietęgie miny.
Coś się święci.
- Widzisz Ethan. Ta kobieta to twoja ciocia. - Wskazał gestem na kobietę, która zdążyła usadowić się na przeciwko mnie w fotelu.
- W zaistniałych okolicznościach i za sprawą sądu, jest ona twoim prawnym opiekunem, jako najbliższa rodzina. Mieliśmy powiedzieć ci wcześniej, ale ty nawet nie wychodziłeś z pokoju. Chcieliśmy cię przygotować na tą sytuacje. Dlatego pani Xen zgodziła się z tobą spotkać i zabrać do siebie dopiero jak przejdziesz żałobę, ale niestety musieliśmy to przyspieszyć...- nie dałem mu dokończyć.- Czekaj, czekaj... Nie rozumiem. Mówicie, że ta obca kobieta jest moja krewną, a wy chcecie mnie jej oddać tak po prostu? Przecież dobrze wiecie, iż nie mam nikogo z mojej biologicznej rodziny. Tak po prostu przyznano jej opiekę nade mną?! - Uniosłem głos.
Wujek Ash odezwał się ze smutkiem w głosie. - Nie! Ethan, to nie tak, że cię nie chcemy. Kochamy cię, ale to nie jest od nas zależne, gdzie będziesz mieszkać i z kim, a od decyzji sądu i prawnego opiekuna. Gdybyśmy mogli... - Jakiej decyzji sądu?! Mnie nikt nie pytał o pieprzone zdanie! Bo po co!? Przecież obcy ludzie wiedzą lepiej, co nie!? - Przerwałem im nagłym wybuchem, gdyż nie wytrzymałem dłużej.
- Dlaczego nic nie wiem? Dobra, nie kończ, wiem, że byłem jak zombie, ale przecież mogliście jakoś spróbować! Mam to gdzieś, wszyscy uwzięliście się żeby mi.... Idę do pokoju, róbcie co chcecie, bo jak widać nie mam tu nic do gadania, a pani... - W ostatniej chwili zaniemówiłem. Miałem jej powiedzieć, żeby się wypchała, bo ja się nigdzie nie ruszam. Jej wzrok mi na to nie pozwolił. Nie mogłem się nawet ruszyć. Jakby coś, albo ktoś kazał mi się zamknąć i pozostać na miejscu.
- Panowie, może nas zostawicie, bym mogła porozmawiać z moim bratankiem? Mam mu wiele do powiedzenia. - Odezwała się spokojnym i jedwabistym głosem kierując wzrok na moich wujków. Chcieli zaprzeczyć, ale jedno spojrzenie mojej cioci odebrało im mowę.
To staje się coraz dziwniejsze. Stałem jak sparaliżowany.
- Jak pani to... - Przejdźmy do rzeczy - przerwała moją wypowiedź. - Jestem twoja ciocią, a konkretnie siostrą twojego ojca, tego prawdziwego... Usiądź wreszcie, bo denerwuje mnie to stanie! - Zrobiłem to co mi kazała. - Na czym to ja... więc jak zdążyłam zauważyć, nic nie wiesz o swoim prawdziwym ojcu. Cóż, to normalne. Opowiem ci o nim, gdy lepiej się poznamy - co najważniejsze, poznasz samego siebie. Teraz jednak chciałabym dowiedzieć się czegoś o tobie. Możesz pytać o co chcesz, a ja odpowiem pod warunkiem, iż nie pozostaniesz mi dłużny.
- Nie wiem co powiedzieć... - Odezwałem się słabym głosem, spuszczając głowę. Jeszcze nigdy nie czułem się tak speszony, nawet przy swoich oprawcach. Nie wiedziałem o co zapytać, miałem tyle pytań, że sam się w nich gubiłem! Dalej nie mogłem się ruszyć, ani nawet podrapać po nosie.
Czułem jeszcze coś. Oprócz niezdolności do poruszania się, czułem jakby ktoś próbował wejść do mojego umysłu, jednak po spotkaniu się z oporem od razu zaprzestał swoich działań. To były sekundy, a ja czułem się, jakby to trwało co najmniej parę minut
- Widzę, że jednak nie całkiem się udomowiłeś. To dobrze. Będzie ci łatwiej się przystosować do nowej sytuacji - Powiedziała to jakby do siebie. O co mogło jej chodzić? Robi się coraz dziwniej. Chyba naprawdę jest moją krewną, bo to wyjaśniałoby, czemu jestem... taki.
- Jakiej nowej sytuacji? Jak udomowiony...?- pytam zdezorientowany.
- Nie przejmuj się tym. Z czasem ci wszystko wyjaśnię. Chcę tylko, byś wiedział, iż od teraz wszystko co znałeś nie będzie takie same. Będziesz mieszkał w całkiem innym... Powiedzmy, że innym mieście. - odpowiada niejaśnie.
Nic mnie tu nie trzyma po stracie rodziców, nie będę tęsknić za szkołą... Przyjaciół też nie mam, więc... Może jednak nie będzie tak źle?
- Tak dokładnie to chciałabym już jutro wyjechać. - Przerwała mój tok myślenia.
- Jak jutro...?- Zająknąłem się zdziwiony.
- Zaczyna się drugie półrocze, więc będzie można cię wciągnąć na listę uczniów, a poza tym znam dobrze dyrektora. - mówi zdawkowo na co zmarszczyłem brwi.
- Czemu tak szybko...?- Ciągnę skonfundowany. Byłem coraz bardziej przerażony tą nagłą zmianą i... Do cholery, dopiero co pochowałem rodziców. Ona jednak dalej mówiła, a ja jakoś bałem się jej sprzeciwić. Znów miałem takie przeczucie, aby lepiej tego nie robić.
- Nie mamy dużo czasu. Do twoich osiemnastych urodzin został tydzień. - wyjaśnia, jakby od tego wszystko zależało.
Skąd ona wie?... A zresztą, dlaczego się dziwię? Ta kobieta chyba wie wszystko o mnie, a jeśli była w sądzie by zdobyć prawa do opieki nade mną, pewnie zna datę moich urodzin. O co chodzi z tym spieszeniem się? Jeśli powie, że urządza mi przyjęcie urodzinowe to wybuchnę śmiechem. Niech zrezygnują z planów, bo obchodziłem je tylko z rodzicami. Nawet z biologiczną matką ich nie obchodziłem, tym bardziej z ciocią nie będę ich obchodzić.
- Ale co moje urodziny mają do czynienia z... - znów przerwała mi. - Dużo kochanie, ale o tym nie teraz. Jutro sobie wszystko wyjaśnimy w drodze do twojego nowego domu. Zamieszkasz ze mną i moją córką. Zapewniam cię, że się dogadacie. Twoi wujkowie już wiedzą o wszystkim. Do jutra. - Cmoknęła mnie w policzek i już jej nie było.
Śniło mi się, czy naprawdę spotkałem dziwną kobietę, która oznajmiła mi, iż jest moją ciotką, i od jutra mam z nią zamieszkać wraz z jej córką?
Wczoraj obudziłem się z myślą, że nie mam już nikogo, a dzisiaj poznałem swoją ciocię, a do tego niedługo poznam swoją kuzynkę...
*•°
Comments (0)
See all