Please note that Tapas no longer supports Internet Explorer.
We recommend upgrading to the latest Microsoft Edge, Google Chrome, or Firefox.
Home
Comics
Novels
Community
Mature
More
Help Discord Forums Newsfeed Contact Merch Shop
Publish
Home
Comics
Novels
Community
Mature
More
Help Discord Forums Newsfeed Contact Merch Shop
__anonymous__
__anonymous__
0
  • Publish
  • Ink shop
  • Redeem code
  • Settings
  • Log out

Miasteczko Woolf Moon - TOM I | BXB, ABO Story|

Rozdział 4. Przeprowadzka i Miasteczko "Woolf Moon".

Rozdział 4. Przeprowadzka i Miasteczko "Woolf Moon".

Jun 24, 2018

*•°

Ethan POV

Jest dziewiąta rano. Stoję w przedpokoju z walizkami i czekam, aż wujkowie pomogą mi ze zniesieniem kartonów z książkami i innymi duperelami. Od wczorajszego spotkania z dziwną krewną - która swym spojrzeniem zgięłaby największego twardziela - mam wszystkiego dosyć. Nie dość, iż nie mam ochoty nigdzie wyjeżdżać - choć w głębi duszy dziękuję za to, że mogę zacząć wszystko od nowa - od jakiegoś czasu miewam dziwne sny, a po śmierci rodziców nie ma mi kto śpiewać. Kiedy sam sobie próbowałem zaśpiewać kołysankę w nocy nie pomagało. Chociaż mama nie śpiewała zbytnio dobrze, to podczas tej piosenki jej głos zmieniał się w głos zawodowej piosenkarki. Nazywaliśmy to wszyscy czarami. Z każdym dniem jestem coraz słabszy, choć bardziej czuję się ospały. I to nie przez koszmary, gdyż z przyzwyczajenia takie przerywniki w śnie nie odbijały się zbytnio na moim samopoczuciu.

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi.

Teraz wszystko będzie inne.

Nawet nie zauważyłem kiedy moja ciotka weszła, i to nie sama, tylko z dwoma mężczyznami w młodym wieku. Byli ubrani w białe podkoszulki i sprane dżinsy. Wyglądali jak napakowani goście po sterydach. Trochę się przestraszyłem. Zastanawiałem się kim są ci mięśniacy. Mężczyźni zaczęli zabierać moje walizki i kartony. Chciałem zaprotestować, ale ciocia przerwała mi zanim w ogóle spróbowałem coś powiedzieć.

- Ethan, nie przejmuj się nimi. Pracują dla mnie. Chodź kochanie, nie mamy całego dnia. - Wyciągnęła do mnie rękę, by lekko dotknąć mojego ramienia na znak żebym się pospieszył.

Nim się obejrzałem stałem przed wielką limuzyną. W pierwszej chwili myślałem, że to żart. Gdy jeden z byczków cioci otworzył drzwi przed nią, zdałem sobie sprawę, że to się dzieję na prawdę. Kazała mi usiąść z tyłu obok niej. Wnętrze było naprawdę przyjemne. Nie zwracałem zbytnio uwagi na to gdzie jedziemy - zgaduję że na lotnisko. Świetnie, czyli wywiezie mnie poza kraj.

Gdy skończę szkołę wrócę tutaj. To tutaj pochowani są moi rodzice z którymi nawet się nie pożegnałem, nie zapaliłem znicza... Cholera! Nawet z wujkami się nie pożegnałem. Sięgnąłem do kieszeni po telefon. Trochę gówniana forma pożegnania, ale jakaś jest. Chciałem wysłać wiadomość, jednak zauważyłem powiadomienie od operatora, że muszę doładować konto. No super. Mam nadzieje, że nie pomyślą sobie, iż jestem na nich zły.

Nie zorientowałem się nawet kiedy zasnąłem. Nic dziwnego, bo te fotele są wygodniejsze nawet od mojego łóżka.

*•°

- Wstawaj. Jesteśmy na lotnisku. Wyśpisz się w samolocie - Obudził mnie kobiecy głos, który przebił się przez mój o dziwo spokojny sen. No tak, teraz przez zmęczenie słyszę głosy w mojej głowie. Wydaję mi się, że to głos cioci. Już i tak ma nade mną przewagę, jeszcze słyszę ją w głowie. To staje się już nie denerwujące, ale dziwne i przerażające. Jakbym nie miał już prywatności, a dla mnie to istna katorga, bo lubiłem swoją przestrzeń osobistą.

Już w pełni wybudzony ocknąłem się z moich myśli. Byczki cioci czekały na mnie z walizkami, aż wyjdę z limuzyny. Gdy to zrobiłem szli koło mnie. Gdyby nie byli ubrani w luźne ciuchy czułbym się jakbym był jakimś pieprzonym prezydentem - eskortowaną szychą. Tylko gdzie podziała się ciocia? Czekając na nią - nie mogłem odejść nawet na krok - zastanawiałem się jak to wszystko się potoczy w moim życiu. Jedno wiem na pewno... zaraz zasnę tu na parkingu.

- Alen, wnieście bagaże do juków, a ty Ethan choć, bo zaraz mi tu zaśniesz na stojąco - Po naglił mnie ciocia łagodnym tonem.

- Ciociu, ale my chyba nie lecimy prywatnym odrzutowcem? - Zapytałem w szoku, wpatrując się w nasz środek transportu.

- Chyba od tego jest, żeby nim latać. No już, nie stój tak, tylko wsiadaj na pokład.- Z szokiem wsiadłem do maszyny i od razu miałem przed oczyma moich rodziców, którzy niedawno tak samo jak ja wsiadali na pokład samolotu, nie świadomi swojego ostatniego lotu.

Chciałem się ewakuować, kiedy zatrzymała mnie ciocia Xen. Spojrzała mi w oczy i zaczęła spokojnie; - Wiem, co sobie myślisz, ale naprawdę nie masz się czego bać. Ze mną jesteś bezpieczny, tak?

Od razu się uspokoiłem pod wpływem jej głosu i hipnotyzującego wzroku. - Tak, masz racje, ale trudno jest nie myśleć o tym. - Przyznaję ze szczerością.

- Wiem, nie każę ci zapomnieć. Też straciłam ważną dla mnie osobę, ale musiałam być silna dla córki, by nie odczuła tej straty mocniej. Pomyśl, czy oni chcieliby byś zamknął się w sobie? Byś przez ich wypadek samolotowy, bał się wsiąść na pokład odrzutowca, który w gruncie rzeczy, jest nawet bezpieczniejszy?

- No nie. - odpowiadam.

- Widzisz, to czego tu się bać? Choć usiądź, bo widać, że słaniasz się na nogach. - Ponagla mnie posyłając ciepły uśmiech.

- Wiesz, ciociu, chyba myliłem się co do ciebie. Myślałem, że jesteś jędzą która wszystkim rozkazuje. - Przyznaję jednak potem w duchu przeklinałem swoją głupotę. Czy ja powiedziałem to na głos?

Chciałem przeprosić bądź wyjaśnić, ale dobiegał mnie dźwięczny śmiech mojej cioci. - Wiem. Mogę ci się wydawać oziębłą kobietą, ale gdy mój mąż zmarł, musiałam przejąć po nim władzę, a co za tym idzie stać się stanowcza i oziębła w sprawach służbowych, co przeszło też do porządku dziennego. Po tylu latach mam już taki nawyk.

Chciałem się jeszcze czegoś dowiedzieć o moje rodzinie, ale przerwało mi moje głośne ziewnięcie.

- Prześpij się, kruszynko. Będziemy na miejscu za parę godzin, więc masz czas by choć trochę odespać. - Zapewnia, poklepując miejsce obok siebie.

- I tak jestem niewyspany cały czas. - Przyznaję opierając bok czoła o wezgłowie.

- Domyślam się. Od kiedy? - Zapytała, z lekkim błyskiem w oku.

- Od jakiegoś miesiąca. Jeszcze te koszmary, których nie umiem opisać, bo zawsze się zmieniają i są jakby za mgłą, kiedy się budzę. Są na tyle mocne, by budzić mnie w środku nocy. Nie było tak źle gdy mama mi... - ...śpiewała? - Dokończyła za mnie.

- Tak, skąd...?- Zgadłam, a teraz śpij, kruszynko. - Machnęła ręką zbywając ten temat, a ja byłem zbyt zmęczony, by dopytywać.

- Wiesz? To zabawne, bo dzisiaj obudził mnie kobiecy głos podobny do twojego... - Odpłynąłem jak małe dziecko, w połowie zdania...

*•°

Obudziłem się, już będąc w limuzynie, a sprawcą owej pobudki był dźwięk. Jakby szum podobny do silnej wichury. Dalej czułem się jakbym nie spał przez tydzień, a co gorsza z każdą pobudką to się nasila. Po ogarnięciu myśli, zorientowałem się, że jestem sam. Gdy otwierałem drzwi, by zobaczyć co było sprawcą mojego nagłego przerwania snu, ktoś - a raczej Alen - mnie uprzedził. Nie odezwał się tylko kiwnął głową bym szedł za nim. Było ciemno, pewnie koło drugiej w nocy. Zaniemówiłem z wrażenia, kiedy zobaczyłem pałac jak z bajki, którego blask latarń oświetlał okolicę w tą ciemną noc.

Jeśli ciocia oświadczy, że jest jakąś pieprzoną hrabiną, to chyba zejdę ze śmiechu. To jakiś jebany żart? Nie narzekałem na brak luksusu, ale to... to przesada!

Chciałem się spytać, czy to aby na pewno dobry adres, jednak jak zwykle ciocia mnie wyprzedziła. - Widać po twojej minie, iż nie tego się spodziewałeś. Nie martw się, przyzwyczaisz się. - Zapewniła mnie z małym rozbawieniem w głosie.

- Już chyba nic mnie nie zdziwi. - Mamroczę pod nosem, niepewny prawdziwości swoich słów.

- Jeszcze się przekonasz, o nieprawdziwości twych słów, kruszynko - Xen zwróciła się do mnie z dziwnym uśmiechem. Już chciałem zapytać się o co jej chodziło, ale znowu ziewnąłem i trochę się zachwiałem. Gdybym nie złapał równowagi, walnąłbym o chodnik.

- Chodź, bo zaraz zemdlejesz. Dam ci ziółka, które pomogą ci z prze... Pomogą ci zregenerować siły na jutrzejszy dzień. Nie bój się, te ziółka parzyła jeszcze twoja praprababcia. Sama je piłam nieraz, więc nie zrobią ci krzywdy, choć. - Zauważyłem to małe wahanie w jej wypowiedzi, ale nie sprzeciwiałem się i nie drążyłem głębiej, gdyż nie miałem na to sił.

Zanim weszliśmy do "domu" zapytałem się cioci, gdzie dokładnie jesteśmy.

- Na wyspie, której południowa strona nosi nazwę Nekro Fibius*. Tam nikt z naszej części nie ma prawa wstępu, ale wyjaśnię ci to kiedy indziej.

- A jak nazywa się nasza część? - Dopytałem resztką sił powstrzymując się od ziewnięcia.

- Miasteczko Woolf Moon. Nazwa ma swoje drugie dno, ale o tym dowiesz się w swoim czasie...

[C.d.n.]

*•°

[* "Nekro" to z języka greckiego "Martwy" Nazwa "Fibius" kojarzyć się może z hotelem w Atenach.]

*•°

custom banner
K_E_Eagle
K.E.Eagle

Creator

Comments (0)

See all
Add a comment

Recommendation for you

  • Silence | book 2

    Recommendation

    Silence | book 2

    LGBTQ+ 32.2k likes

  • Secunda

    Recommendation

    Secunda

    Romance Fantasy 43.1k likes

  • What Makes a Monster

    Recommendation

    What Makes a Monster

    BL 75.1k likes

  • Siena (Forestfolk, Book 1)

    Recommendation

    Siena (Forestfolk, Book 1)

    Fantasy 8.3k likes

  • The Sum of our Parts

    Recommendation

    The Sum of our Parts

    BL 8.6k likes

  • Silence | book 1

    Recommendation

    Silence | book 1

    LGBTQ+ 27.2k likes

  • feeling lucky

    Feeling lucky

    Random series you may like

Miasteczko Woolf Moon - TOM I | BXB, ABO Story|
Miasteczko Woolf Moon - TOM I | BXB, ABO Story|

7.6k views210 subscribers

LGBT Story
BoyxBoy Werewolf A/B/O Mpreg.

Nazywam się Ethan Wiliams, do niedawna byłem zwykłym nastolatkiem...

Fragment :

[...]Byłem już na tyle blisko, by ten zniewalający zapach był jeszcze bardziej wyczuwalny. Gdy zastanawiałem się nad tym, która Omega pachnie tak pięknie - co najważniejsze, gdzie mam ją zabrać, by pieprzyć ją bez opamiętania - zza jednej z kotar wyłonił się chłopak, głowę niższy ode mnie.
Jednym słowem; był cudny, a wyglądem przypominał anioła. Drobnej postury chłopak nie był kościsty, a wręcz idealny. Kształty bioder i idealnie pulchnego tyłeczka, aż prosiły się o to, by sprawdzić jak miękkie w dotyku są jego atuty. Miałem dobry punkt obserwacji, chłopak chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że to przede mną stoi, eksponują idealnie swój tyłek w czarnych obcisłych dżinsach. Pytał się, czy dobrze w nich wygląda, gdyż nie jest do nich przekonany. Napawałem się tym zgrabnym tyłeczkiem i równie cudnym udom. Musiałem użyć wszystkich sił, by nie rzucić się na niego tu i teraz. Boże jego cholernie seksownego i anielskiego głosu mógłbym słuchać do końca życia.
Wiedziałem, że to pytanie kierował nie do mnie, a z pewnością do dziewczyn, których unikałem jak ognia. Jednak postanowiłem odpowiedzieć na jego pytanie. - Nie wiem jak ty, ale dla mnie możesz w nich chodzić do końca życia skarbie. [...]

*•°

©Copyright Kamila Szczepańska, 2015

Okładka mojego autorstwa

*•°

Uwaga: Błąd w tytule jest celowy.

Ostrzeżenie : Opowiadanie dotyczy miłości między dwoma osobnikami tej samej płci (BoyxBoy) Będzie też wątek dotyczący Męskiej Ciąży (MPreg) Więc, żeby nie było niedomówień, Homofobą mówię "Won Ćwoki, Pukim Miła! " Osoby lubiące czytać jedynie lekkie opowiadania, także ostrzegam, to nie będzie lekkie opowiadanie.
Subscribe

17 episodes

Rozdział 4. Przeprowadzka i Miasteczko "Woolf Moon".

Rozdział 4. Przeprowadzka i Miasteczko "Woolf Moon".

349 views 28 likes 0 comments


Style
More
Like
List
Comment

Prev
Next

Full
Exit
28
0
Prev
Next