Jamie Dornan jako Mark Onexis
*•°
[Parę godzin wcześniej, tego samego dnia.]
Mark Pov.
Wstałem niechętnie z łóżka, podnosząc mój szacowny tyłek. Jedwabna pościel ześlizgnęła się ze mnie.
Mój pokój byłby uważany za pięciogwiazdkowy apartament w hotelu, gdyby nie chlew jaki staram się tu utrzymywać. Jestem niechlujny, przyznaje się bez bicia, jednak mam to w naturze. To nie jest zbyt dobra wymówka, ale kto mi zabroni? Jestem Alfą i przyszłym przywódcą watahy Woolf Moon, czyli oficjalnie małego miasteczka znajdującego się na wyspie, której nie znajdziesz na mapach Google.
Wyjątkiem są Bestie: inaczej Zmienni, którzy wybrali dzikie życie sprzeciwiając się Udomowieniu. Władza mojej Watahy nie obowiązuje tych bestii. Nazywamy ich Dzikimi, gdyż atakują każdego obcego i nie znają litości. Jednak - jak każde wilki - potrzebują stada, a stado potrzebuje Alfy - przywódcy rządzącego i stanowiącego prawo. Dzicy mają przywódcę, jednak zmienia się on w zależności, od tego, kto ukatrupi obecnego Alfę stada. Zamieszkują oni lasy należące do północnej części wyspy. Po części, gdyż ich tam wygnaliśmy, jednak oni sami chcieli odejść, więc nie było większych sporów. Od ponad trzystu lat nie mieliśmy z nimi większych kłopotów, niż młode wilki wkradające się czasem na nasze ziemie. Przynajmniej większość z nich chciała odejść bez wojny, jednak zdarzają się wyjątki.
Ja osobiście nic do nich nie mam dopóki nie próbują zadzierać z moją Watahą. Jako przyszły przywódca muszę bronić swoich, więc jestem zdolny do mordu, aby bronić tych, których kocham.
Teraz, mam bardzo duży powód, by kogoś zabić, a konkretnie jedną osobę. Na sam dźwięk jego imienia chcę złamać mu wszystkie kości wraz z zasadami mnie obowiązującymi. Mam chęć wypatroszyć chuja, jak zwierzę, którym jest. Jestem rozdrażniony, a chęć urwania komuś łeba jest wielka. Mam do tego naprawdę ogromny powód.
Ostatnio doszły nas słuchy, że obecny przywódca Dzikich szuka Omegi, by sparować się z nią. Przyznam, że trochę nas to zdziwiło. Zdziwił mnie również fakt, że jeszcze żyje. Zazwyczaj po roku kadencji pojawiał się inny Zmienny, który przejmował stado. Stado dzikich można przejąć jedynie zabijając obecnego przywódcę. Obecny przywódca zaczął trzecią kadencję, w dodatku chce połączyć się z Omegą co oznacza, że chce następcę, któremu w przyszłości powierzy stado. Zaistniała sytuacja nie interesowałaby mojego ojca, gdyby nie chodziło o nas, a mianowicie; Nasze Omegi.
Ostatnio z naszego miasteczka zniknęła młoda Omega, która niedawno, po raz pierwszy, przemieniła się w wielka. Równa się to z pierwszą Gorączką (nazywamy tak dni płodne u Omeg) co oznacza, że dziewczyna była gotowa na to, by szukać partnera. Miała przed sobą życie, jednak ktoś postanowił jej je brutalnie odebrać. Jej martwe zwłoki zostały znaleziona w lesie. Po sekcji zwłok okazało się, że była także brutalnie zgwałcona, a na końcu rozszarpana jak szmaciana lalka. Od razu zostały wszczęte poszukiwania tego kto to zrobił. Najlepsi tropiciele nie zdołali znaleźć żadnego tropu. Za to nasi szpiedzy z dobrego źródła poinformowali mojego ojca, że może za tym stać Lunart - przywódca dzikich. Mówią, że jest on istnym potworem. Wiele Omeg straciło przez niego życie, gdyż nie były - jak to określił - "wystarczająco dobre" dla niego. Możliwe jest, że zaczął szukać poza swoim terenem. Mimo tego, że wie, iż łamie prawo jest do tego zdolny. Mój ojciec nie puści mu tego płazem, a jeśli on z nim nic nie zrobi sam się nim zajmę.
Jak mówiłem przedtem, mam ochotę wyrwać mu serce przez gardło. Jednak z braku dowodów nie mamy żadnych podstaw, by móc bezkarnie zabić tego niewyżytego skurwiela.
Mamy żądze we krwi i potrafimy być prawdziwymi bestiami, gdyż taką mamy naturę. To jednak nie upoważnia nas do takiego bestialstwa. Lunart jest bestią, którą trzeba zabić, nim więcej istnień straci życie.
Owszem, nie jestem aniołkiem, ani dżentelmenem. Jestem łowcą. Lubię, jak dziewczyny - czasem nawet i chłopcy - mi ulegają. Nie wstydzę się tego. Nadal upewniam się, że jest to z ich własnej nieprzymuszonej woli. Nie zmuszam nikogo by mi uległy, aby potem mordować z zimną krwią tylko dlatego, że okazał się przelotnym romansem.
Omegi kleją się do mnie jak rzepy do psiego ogona. Nie mała populacja męskich, jak i kobiecych Bet również okazuje względem mnie zainteresowanie. Bety były trochę większym wyzwaniem, to też czasami siliłem się by którąś - lub któregoś - poderwać. Omegi są zbyt łatwe, przynajmniej dla mnie, ale to zrozumiałe, gdyż jestem najlepszą partią... Nie chwaląc się.
Choćby nie wiem jak mnie irytowały, moja Alfa nigdy całkowicie nie zrezygnuje z ciepła jakie daje Omega ogrzewają dyszę wilka. Tylko one są w stanie unieść na swoich delikatnych barkach obowiązek, którym jest użeranie się z silną naturą Alfy. Gdy przychodzi okres Ruii (Alfy w tym okresie są instynktownie nastawione na penetrowanie, if you know what I mean) trudno nam dogodzić, tylko Omegi potrafią okiełznać nasz temperament i libido.
Naszą naturę trudno zrozumieć, ale można przywyknąć. Moja Ruja zbliża się wielkimi krokami, przez co jestem kurewnie nabuzowany. Prawdopodobnie, już dawno powinienem wybuchnąć przez stres jaki odczuwam od paru tygodni. Jeśli chodzi o zaspokojenie moich potrzeb, pod ręką mam wszystkie wolne Omegi z miasta na skinienie palcem. To najlepszy przywilej bycia następcą mojego ojca i głowy rodziny Onexis.
Nazywam się Mark Onexis. Moja rodzina w prostej linii pochodzi od Pierwszych Pierwotnych, którzy zapoczątkowali istnienie naszej rasy. Między innymi to Pierwotni łączą nas z Klanami Vladescu i Dragomir - Wampirze Rodziny Królewskie z drugiej części Millenium, Nekro Fibius.
Drugą rodziną z kolej są Wolfalouowie. Są też ostatnią rodziną z naszej rasy, która ma korzenie równie szlachetne co moja. Było pięć wielkich rodzin przynależących do Wilczej Społeczności. To dzięki naszym korzeniom powstała nowa rasa, którą ludzie ochrzcili mianem Wilkołaków Niestety, liczne wojny zabrały trzy z wielkich rodzin Zmiennych.
Między innymi z tego powodu mój ojciec próbuje żyć w dobrych stosunkach z Xen, jednak ona skutecznie to utrudnia. Nie wiem co zrobił mój ojciec, ale to musiało być coś poważnego, gdyż ta stara wiedźma jest na niego cięta jak brzytwa. To jednak nie zmienia faktu, że jest zołzą, która bawi się magią jakby to była najzwyklejsza w świecie praktyka. Babcia Xen była szamanką. Kobieta odziedziczyła po staruszce talent. To kolejny powód dla którego tata nie chce stawać wiedźmie na odcisk. Jest również pomocna w sprawach skomplikowanych jak przemiany, czy leczenie dziwnych schorzeń. Muszę przyznać, że jest w tym cholernie dobra. Jak się domyślacie prawie w ogóle nie chorujemy, a jeśli już się taka sytuacja zdarzy to musi być coś poważnego.
Cholera, muszę się odstresować. To napięcie przed Rują doprowadza mnie do szału, jeśli czegoś z tym nie zrobię rozsadzi mnie od środka.
To dziwne. Jeszcze nigdy nie byłem tak nabuzowany w tym okresie. Owszem, jestem niewyżytą seksualnie bestią - jak każda Alfa zresztą. Tym razem jest inaczej, jakby czekał mnie największy wysiłek. To dość dziwne, gdyż nie mam problemu ze znalezieniem Omegi. W najbliższej przyszłości nie mam zamiaru wiązać się z żadną Omegą poprzez Parowanie, choć ojciec truje mi na ten temat od kilku miesięcy. Za pół roku kończę 20 lat, więc przejmę po nim przywództwo. Omega ma być dopełnieniem. Jeśli będę na to gotowy zdecyduje się na parowanie, lecz na razie nie zapowiada się na to by tak się stało. Poza tym, żadna nie zadowoliła mnie na tyle, by w tym kulminacyjnym momencie ugryźć ją w łącznie szyji z obojczykiem, by sparować Dusze naszych Wilków (nasze drugie ja, które jest po części osobnym istnieniem). To takie nierealne dla mnie, że aż śmieszne. Na ten czas wystarcza mi pieprzenie się bez uczuć.
Już umyty i trochę spokojniejszy, zszedłem na śniadanie do wielkiej jadalni urządzonej w wiktoriańskim stylu. Ojciec siedział u szczytu stołu w nienagannej pozie mając na sobie drogi garnitur. Czasami zastanawiam się, czy aby napewno to mój ojciec, jednak potem patrząc w lustro i wiem, że to prawda. Gdyby nie różnica wieku niełatwo możnaby było nas odróżnić. I żeby nie było niedomówień, to nie tak, że nie lubię mojego ojca. Kocham go i całe moje rodzeństwo. On również nas kocha i jest dla nas zawsze, gdy tego potrzebujemy. Jednak, gdy coś idzie nie tak z naszą Watahą staje się sztywny, jakby miał kij w tyłku. Jest wtedy nie do zniesienia. To trochę wkurzające, ale można przywyknąć.
Chciałem przerwać tą ciszę, ale ubiegł mnie mój rodzic. - Markusie, dzisiaj chciałbym, abyś sprawdził nasze sklepy, począwszy od Butiku, a skończywszy na Jubilerze. Wiesz co masz zrobić, więc nie będę ci tego tłumaczył. Zaczniesz zaraz po śniadaniu. - Oznajmił sztywno przez co wiem, że nie dzieje się dobrze.
Cholera, nienawidzę jak zwraca się do mnie tym tonem. W dodatku nazwał mnie pełnym imieniem co nie zapowiada niczego dobrego.
- Tato, mam inne plany na dzisiaj. Nie możesz wysłać któregoś z podwładnych? - Protestuję, gdyż naprawdę nie uśmiecha mi się ta robota.
- Bez dyskusji. Jesteś moim synem i następcą, musisz nauczyć się odpowiedzialności. Poza tym, wszyscy są zajęci pilnowaniem granic lasów. Znów znaleziono ciało młodej dziewczyny. - Wzdrygnąłem się ze złości.
- Omega? - Nie muszę czekać na odpowiedź, to oczywiste. - Tak. Jak na razie, są to tylko Omegi. ON szuka Omegi... - Urwał w połowie zdania masując skronie
- Kurwa! Dlaczego tylko patrzymy i nic nie robimy?! Gdzieś tam kolejna dziewczyna prawdopodobnie nie żyje! - Krzyczę wściekły waląc pięścią w blat długiego stołu, aż sztućce zaprzeczały.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Myślisz, że jak ja się czuję?! Jak na razie nie mamy dowodów na to, że to przywódca dzikich jest za to odpowiedzialny! Poza tym, nie mów do mnie takim tonem młody człowieku. - Ostatnie słowo wypowiedział spokojniej, ocierając czoło jak to ma w zwyczaju, gdy jest podenerwowany.
Widać, wyprowadziłem go z równowagi. Myślałem, że tylko Alisha - moja młodsza siostra - to potrafi. Jak widać, myliłem się.
- Przepraszam. Poprostu... To takie wkurzające, że nic nie możemy... - Zaciąłem się w połowie zdania będąc bezsilnym.
- Wiem synu. Staram się jak mogę dlatego proszę, a raczej wymagam od ciebie, abyś pomógł mi ze sklepami. Są zaniedbywane przez tą całą sytuacje. Nie chcę, aby ludzie myśleli, że coś się dzieje. Niektóre sklepy są zamknięte, brakuje towaru, gdyż nie pilnowaliśmy dostaw. Zaczną się domyślać, że coś jest nie tak.
Gdyby nie ta chora sytuacja protestowałbym, ale chcę odciążyć ojca i udobruchać go trochę.
- Dobrze, więc będę się zbierał. - Wzdycham poklepując kolana nim wstaję od stołu biorąc ostatni kęs smażonej kiełbaski.
- Tak tak, idź. Zaraz wezmę się za sprawdzenie wyników śledztwa. - Mruknął pod nosem machając na mnie ręką.
- Zadzwoń, jeśli coś się zmieni! - Odkrzyknąłem, gdy byłem już w korytarzu prowadzącym w stronę drzwi głównych.
Nie usłyszałem odpowiedzi, jednak wiedziałem, że zadzwoni jeśli czegoś się dowie. Gdy wsiadłem do mojego Audi A3 2.0T Quattro, włączyłem swoją ulubioną playlistę żeby choć trochę się odprężyć.
Choć jestem samolubny, arogancki i zaborczy, mam serce. Krew mnie zalew na myśli, że młode pełne życia dziewczyny umierają w brutalny sposób, a ja nie mogę z tym nic zrobić. Ta bezsilność doprowadza mnie do szału. Muszę się odstresować dzisiejszego wieczoru. Po skontrolowaniu sklepów taty znajdę sposób, aby choć na chwilę oderwać myśli od tej sprawy, inaczej wybuchnę jak bomba z samozapłonem.
*•°
Po sprawdzeniu większych sklepów został mi sklep z odzieżą damsko-męską. Gdy zająłem się również tym sklepem z nudów zacząłem rozglądać się po półkach, żeby kupić parę spodni. Przez nagłe zmiany w wilczą formę moja garderoba zmalała co nie jest zbytnio korzystne.
Gdy zmierzałem do przymierzalni zauważyłem dwie Omegi; Trish i Alexis. Choć mówiłem, że muszę sobie znaleźć kogoś w najbliższych dniach, zdecydowanie nie miałem na myśli tych dwóch. Jeszcze nie zwariowałem. Jedna z nich doprowadza człowieka do szału - obydwie to istna katorga.
Uwierzcie mi, wiem coś o tym.
Miałem nadzieję, że przejdę obok nich niezauważony, jednak nadzieja matką głupich. Ja mam szczególnego pecha.
- Mark tutaj! Nie uciekaj no! - zaczęły krzyczeć i machać w moją stronę bym je zauważył.
Po paru zakrętach między regałami zdołałem je zgubić. Mogłem w spokoju wrócić w stronę przymierzalni, żeby przymierzyć kilka rzeczy z mojego koszyka. Jednak coś było nie tak, im bliżej celu byłem tym intensywniej odczuwałem ten przesłodki, odurzający zapach Omegi. Nie powinno być w tym nic dziwnego, gdyż było ich tu kilka. Nie zwracałem na nie większej uwagi jednak teraz zacząłem wariować przez ten intensywny, specyficzny zapach.
Czułem już wiele Omeg, więc zdążyłem przyzwyczaić się do tego odurzającego zapach, ale ten różnił się od innych. Był tysiąc razy lepszy. Byłem już na tyle blisko, aby ten zniewalający zapach był jeszcze bardziej wyczuwalny. Gdy zastanawiałem się nad tym, która Omega pachnie tak pięknie - co najważniejsze, gdzie mam ją zabrać, by pieprzyć ją bez opamiętania - zza jednej z kotar wyłonił się chłopak o głowę niższy ode mnie.
Jednym słowem; był cudny, a wyglądem przypominał anioła. Drobnej postury chłopak nie był kościsty, a wręcz idealny. Kształty bioder i idealnie pulchnego tyłeczka, aż prosiły się o to, żeby sprawdzić jak miękkie w dotyku są jego atuty. Miałem dobry punkt obserwacji. Chłopak chyba nie zdawał sobie sprawy, że to przede mną stoi eksponują idealnie swój tyłek w czarnych, obcisłych dżinsach. Pytał się, czy dobrze w nich wygląda, gdyż nie jest do nich przekonany. Napawałem się tym zgrabnym tyłeczkiem i równie cudnymi udami. Musiałem użyć wszystkich sił, by nie rzucić się na niego tu i teraz. Boże, jego cholernie seksownego i anielskiego głosu mógłbym słuchać do końca życia.
Wiedziałem, że to pytanie kierował nie do mnie, a z pewnością do dziewczyn, których unikałem jak ognia. Jednak postanowiłem odpowiedzieć na jego pytanie. - Nie wiem, czy ci to pomoże, ale moim zdaniem mógłbyś w nich chodzić do końca życia skarbie. - uśmiechnąłem się pod nosem. Starałem nie ślinić się jak pies.
Idealna twarzyczka i piękne niebieski oczy sprawiły, że zatraciłem się bez opamiętania. Jego pulchne malinowe, i jakże kuszące, usteczka były otwarte w szoku
Wiem, że od teraz, będzie całym moim światem...
C.d.n...
Comments (0)
See all