George Clooney jako Robert Onexis, ojciec Marka
*•°
[Chwila obecna]
Ethan POV.
Nie chciałem wierzyć własnym oczom. Odwracając się, ujrzałem właściciela tego urzekającego, seksownego i zniewalającego głosu, po czym zamarłem...
Toż to bóg!
Miałem ciarki na całym ciele. Był chodzącą perfekcją! I odezwał się do mnie!
Wysoki - to pierwsze co rzucało się w oczy. Boleśnie uświadomiłem sobie jaki jestem niski w porównaniu z tym gigantem. Jest co najmniej głowę ode mnie wyższy. Z moimi marnymi 167cm nie miałem jak zaimponować komuś takiemu jak on.
Stała, przede mną, prawdziwa bestia, samą posturą budząc respekt. Usta miał uformowane w uśmiech. Nie miałem pojęcia z jakiego powodu się uśmiecha.
Pewnie kpił ze mnie.
Nie zwracając na to uwagi, zacząłem oceniać jegomościa z nachalnością czternastolatki widzącej swojego Crusha. Był nieziemski, a ja chyba zacząłem się ślinić jednak miałem to gdzieś, gdyż mózg mi się wyłączył.
Potem przyszła kolej na podziwianie mięśni. Nie był przesadnie umięśniony jak ci sterydziarze od ciotki Xen, mogę jednak powiedzieć, że z łatwością mógłby zgnieść mnie w zwykłym uścisku... Nie wiem czemu akurat o tym pomyślałem. Spod kołnierza białej, opinającej go, koszulki z trzema rozpiętymi guziczkami u szyi, wystawał srebrny metalik z wisiorkiem. Miał też idealnie dopasowane czarne rurki, opinające jego umięśnione nogi. Zatrzymałem się dłużej na jego idealnej twarzy. Ledwo oderwałem się od jego pięknych zielonych oczu.
Miał krótkie włosy o ciemnym odcieniu blondu, jego piękne malinowe usta i lekko zakrzywiony nos idealnie wpasowały się w obraz idealnego faceta z marzeń. Jego uśmiech okazał się jedyną dobrą rzeczą jaka spotkała mnie w ostatnich dniach. Uśmiech dzięki któremu miałem szczęście zobaczyć dwa zniewalające dołeczki od których moje nogi były jak z waty.
Pewnie gapiłbym się dalej, gdyby nie głos nieznajomego, który wybudził mnie z moich nieprzyzwoitych myśli. - Wiesz, coś powinienem dostać coś w zamian za patrzenie się na mnie. Przyznaję jednak, że sam nie jestem lepszy wobec ciebie, więc... Uznajmy, że jesteśmy kwita. - Odezwał się z chytrym uśmieszkiem, który ja wziąłem za nieszczery.
Niby dlaczego miałby MNIE podrywać? Koleś pewnie nie chodzi tą samą drogą co ja. Poza tym nic wspaniałego we mnie nie ma, więc...
- C-co..? - Zająkałem głupio, wgapiając się w nieznajomego.
No tak. Brawo Ethan, pogratulować elokwencji. Tylko na tyle mnie stać? Boże, choć raz, daj mi siły bym się nie zbłaźnił.
- Wiesz, że z rumieńcami ci do twarzy? Nie masz się czego wstydzić. Ja powinienem się wstydzić za swoje myśli... Lepiej się zamknę. Widzę, że robisz się coraz bardziej czerwony, a miałem cię do siebie przekonać... - Powiedział speszony, kładąc dłoń z tyłu głowy.
Nie wiedziałem, czy nabija się ze mnie, a może rzeczywiście mówi prawdę? Użył tak kuszącego tonu... Naprawdę pomału zacząłem wierzyć mu na słowo, że mnie podrywał. Jeszcze nikt nie mówił o mnie w taki sposób.
Czy on próbuje ze mną flirtować?
Nie, to nie może być prawda. O czym ty myślisz Ethan, on tylko robi sobie z ciebie jaja. Przeproś grzecznie, wróć do przebieralni, znajdź Lei i migiem do kasy, a potem do domu.
- P-przepraszam, m-muszę... Muszę już iść, moja kuzynka... O LEI, JESTEŚ! - Krzyczę nazbyt entuzjastycznie, gdy dostrzegam Leile idącą w naszą stronę.
Jeszcze nigdy nie cieszyłem się tak na czyiś widok. Oprócz rodziców oczywiście.
- Lei, właśnie miałem cię szukać, tylko najpierw musiałem się prze... - Nie było mi dane dokończyć, gdyż moja kuzynka, nie spojrzawszy na mnie, wyminęła mnie z wściekłością wypisaną na twarzy.
Pomyślałbym, że to ja ją zezłościłem, jednak nie na mnie zaczęła krzyczeć, tylko na nieznajomego, który nawet na sekundę nie spuścił ze mnie oka. Zaczęło mnie to lekko przytłaczać. Jakoś dziwnie nie myślałem w tamtym momencie. Głos w moje głowie mówił mi, że jest on osobą do której powinienem czuć respekt, szacunek i... uległość? Chyba mi odbija. I nadal zastanawiałbym się nad tym, gdyby nie słowa skierowane w stronę nieznajomego z ust Leili.
- Co, do cholery, tutaj robisz z moim kuzynem, pieprzony fiucie?! - Czerwona na twarzy jak pomidor zaczęła wyzywać nieznajomego, który wydawał się tym nie przejmować.
Byłem w szoku. Owszem, nie raz w ciągu tych paru godzin spędzonych z Lei słyszałem jak wiele razy padają z jej ust niepochlebne słowa, jednak to już przesada! Co to miało być!? Przecież nic mi nie zrobił, a nawet jeśli, i tak miałem zamiar ulotnić się jak na tchórza przystało.
Czułem, że podświadomie bronie nieznaną mi osobę. To silniejsze ode mnie. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale im dłużej przebywam z nim w jednym pomieszczeniu, tym bardziej mam ochotę rzucić mu się u stup.
Co się z tobą dzieje, leszczu? Idź do niego i pokaż co tak naprawdę kryje się w twoim umyśle - jak na uległego z natury przystało.
Moja podświadomość znów zaczęła mnie wkurzać. Zazwyczaj była złośliwa i sprowadzała na mnie kłopoty! Cholera, chcę stąd wyjść! To silniejsze ode mnie, więc stanąłem nieśmiało w obronie nieznajomego.
- Lei, co ci odbiło? Uspokój się, on... - Przerwała mi w połowie zdania - Nie zrobił ci niczego złego? Nie naprzykrzał się?... - Zaczęła sprawdzać mnie z każdej strony. Powiedzieć, że byłem zdziwiony to niedomówienie.
- No... nie, ale przecież... - Znów nie dane mi było dokończyć. Czy ja jestem małym dzieckiem, by przerywać mi w zdaniu?! - ... A ty, jeszcze raz...! - I dalej krzyczała w niebo głosu, gdy nieznajomy nawet nie drgną wciąż, wpatrując się we mnie co zaczęło mnie trochę przerażać.
Właśnie ktoś wydziera się na niego w miejscu publicznym - o czym sam siebie uświadomiłem - a on nic!
- Wszyscy się na nas patrzą, Lai! Przestań... - Próbowałem ją uspokoić, więc chwyciłem za rąbek je sweterka, ciągnąc w swoją stronę.
Nieznajomy, jakby ocknął się przez mój nerwowy ruch, gdyż odezwał się po raz pierwszy odkąd przyszła Leila. I szczerze? Byłbym wdzięczny, gdyby siedział cicho.
- Och, LeiLei! Jak miło, że wpadłaś do MOJEGO sklepu. Nie zauważyłbym cię, gdybyś nie zaczęła drzeć mordy, jakby ktoś próbował naruszyć twoją cnotę. Proszę więc, przestań. Jak widzisz, jestem zajęty... - Tym razem to ja wszedłem komuś w zdanie. - To wy się znacie? Ale skąd?... - Lei wtrąciła się mając gdzieś zbiegowisko jakie utworzyła przez swoje wrzaski.
Cholera, czemu zawsze mi się przerywa w połowie zdania?! Nie lubię tego tak bardzo!...
- Nie próbuj nawet myśleć o tym, że masz szanse. Ethan, to nie twoja półka, psie! - Dźgnęła nieznajomego palcem w pierś, gdy on tylko skwitował to prychnięciem. Lei, prawie wypluła ostatnie słowo.
O co jej chodzi? Przecież nie próbował mnie zgwałcić, tylko zagadał. Co to ma znaczyć? Coś czuje, że nie jestem wtajemniczony. Chociaż to o mnie wydziera się na Pana Chodzącą Perfekcję, czuję się jak piąte koło u wozu.
Nieznajomy odezwał się do niej, choć patrzył na mnie, a jego głos docierał do każdej komórki mojego ciała. Sprawiał, że czułem się jak jeszcze nigdy dotąd. Wydawało mi się, że jestem mniejszy i kruchszy. Miałem chęć pozwolić mu na to, by mnie porwał gdzieś, gdzie będziemy tylko my i... Cholera, o czym ja myślę. Weź się w garść Ethan
- Za kogo ty mnie masz? Przecież, chciałem tylko poznać nową osobę, która powiększyła liczbę ludności o jeden... I to bardzo niezwykłe jeden... - Zaczął dość subtelnym głosem, wpatrując się we mnie z dziwnie dzikim i trochę przebiegłym uśmieszkiem.
Z kłębiącymi się myślami wpatrywałem się w niego jak spłoszona łania. Przez te niewyobrażalnie piękne oczy... Nie myślałem racjonalnie w tamtym momencie.
Na ziemię sprowadził mnie głos mojej kuzynki. - Ethan, przebierz się, a ja poczekam na ciebie tutaj. Potem wrócimy do domu. Trish i Alexis się zmyły. - Powiedziała chłodno, nadal wpatrując się z furią w chłopak przed nami.
Nie chciałem zostawić ich samych. Bałem się, że pozagryzają się zaraz, gdy zniknę z zasięgu wzroku. - Ale... - Leila odwróciła głowę w moją stronę z takim impetem, że dziwię się, iż nie urwało jej głowy. - Zrób to o co cię proszę, Ethan. - Zwróciła się do mnie zmęczona i zmartwiona
Chciałem zapytać co się stało, wiedząc jej smutny wzrok, jednak nie drążyłem. Byłem zmęczony tym zajściem. Teraz, gdy nie wpatrywałem się w niego, na powrót zacząłem trzeźwo myśleć. - Dobrze, zaraz wrócę. - Odpowiedziałem ściszonym głosem.
Zanim zniknąłem za drzwiami przebieralni odwróciłem się, by spojrzeć jeszcze raz na chłopaka. Zdałem sobie sprawę, że odprowadza mnie uważnym wzrokiem. Coś czuje, że jeszcze spotkam się z nieznajomym i to już niedługo...
*•°
Comments (0)
See all