Ethan POV.
Poranne słońce wdzierające się zza okna rozjaśniło gabinet, wybudzając mnie z błogiego snu.
Parę chwil zajęło mi otwarcie oczu. Chęć pozostawienia ich zamkniętych było ogromna. Wygoda była zbyt wielka, przez co czułem się rozleniwiony. Moje ciało opuściła cała energia, ale nie w złym tego słowa znaczeniu, wręcz przeciwnie. Pierwszy raz czułem spokój. Nagle wszelkie troski, dotychczas będące na moich barkach, zniknęły. Byłem rozanielony przez... W tym momencie wszystko z ostatniego wieczoru do mnie wróciło - co zrobiłem, a raczej zrobiliśmy.
Zamglony zlepek tego co zaszło między nami miało swój slajd w mojej głowie. Nie mogłem zaprzeczyć, że ta noc była najlepszym czego doświadczyłem dotychczas. Nigdy nie czułem takiej euforii. W tamtym momencie czułem, że mógłbym zrobić wszystko tylko dlatego, iż on czuł się dzięki mnie dobrze. To był bardzo... baardzo... dobry moment w moim życiu.
Nie wiedziałem, że kiedykolwiek przytrafił mi się coś tak wspaniałego. Mój pierwszy raz odebrany mi w taki sposób, w takich okolicznościach powinien być czymś wstydliwym. Inni na moim miejscu chcieliby zapomnieć o tym co się wydarzyło. Nie potrafiłem jednak myśleć, o tym, jak o pomyłce. Nieznajomy mężczyzna sprawił, że moje pragnienia zostały spełnione. Mężczyzna, który jest spełnieniem marzeń - nie tylko moich, ale także licznej grupy Lepszych Ode Mnie, Bardziej Urodziwych i W Ogóle NieEthanowych Ludzi - zainteresował się mną!
Muszę jednak zastanowić się, nad tym, jak do tego doszło.
Czemu na to pozwoliłem? Dlaczego nie czuje się z tym źle? Dlaczego mój umysł kłóci się z rozsądkiem, o to, kto ma racje?
Jak można się domyślić, rozsądek przegrał tą grę zeszłej nocy, gdy dałem się ponieść... Żądzy? Namiętności? Przecież nie miałem zielonego pojęcia o namiętności, czy żądzy! Nigdy przedtem nie czułem tak palącej potrzeby bycia dotykanym w TEN sposób przez drugą osobę. Kto by pomyślał, że próba odzyskania telefonu skończy się na spędzeniu nocy z bogiem seksu. Aktualne jestem nagi w gabinecie z równie nagim mężczyzną, który jest moim Pierwszym wszystkim. Pierwszym pocałunkiem. Pierwszym z którym... No wiecie... Zrobiłem Tą Rzecz. On jest pierwszym, który doprowadził mnie na szczyt. Nigdy nie przeżyłem takich doznań. Zastanawiam się jednak jak mężczyzna zareaguje, po tym, co się wydarzyło - nie jeden raz ku ścisłości.
Boje się tego co się wydarzy, gdy przyjdzie czas na wyjaśnienia. Co ze mną będzie jeśli okaże się, że to po prostu jakiś "żart zakład beka zaliczenie i papa idioto"? Dużo scenariuszy "Co się stanie gdy..." przewinęło się przez mój umysł. Jednak to co miało miejsce zaraz, po tym, gdy mężczyzna się wybudził...
Powiem tylko, że nigdy nie wyreżyserował bym takiego scenariusza...
Obmyślając plan Jak Nie Zjebać, Jeszcze Bardziej, Swojego Życia , nieznajomy w tym czasie oznajmił chrząknięciem, że się obudził. TERAZ... Jestem w czarnej dupie.
"Właściwie, jak już o tyłkach mowa, czy nie powinienem być obolały, po tym, co wyprawialiśmy zeszłej nocy?" - Zastanawiałem się mimowolnie będąc ciekawym
"Boże Ethan, jesteś idiotą. Tylko idiota myśli o TAKICH rzeczach w TAKIM momencie. Idź do psychiatry, lub specjalisty zajmującego się upośledzonymi umysłowo" - Moja podświadomość drwi ze mnie na co mentalnie przewracam oczami.
Gdy wykłócałem się z moją podświadomością, Pan Nieznajomy jakoś zdołał opleść swoje duże ręce wokół moich bioder niezauważalnie. Zauważyłem ten ruch dopiero, gdy zdałem sobie sprawę w jakiej pozycji leżymy, a mianowicie - on leżał na dywanie, a ja prawie całym ciałem na jego klacie.
"Jak mogłem nie zauważyć przedtem tego w jakiej pozycji leżymy?" - Pytam samego siebie na co odezwała się moja podświadomość - "Może dlatego, że nie chciałeś tego zauważyć?..." - Prawie widziałem oczami wyobraźni jak moja podświadomość rusza sugestywnie brwiami.
Pieprzona podświadomość, która zawszę musi mieć rację. Wydawało mi się to tak normalne, że zwyczajnie nie reagowałem jak każdy inny myślący człowiek ze zdrowym rozsądkiem, będąc na moim miejscu. Nawet teraz zamiast być spokojny i ufny, powinienem się bać jak cholera, spalać się ze wstydu i zażenowania. Świadomy tego w jakim położeniu się znajduję powinienem zwiewać jak najdalej. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, to po prostu siedzi gdzieś we mnie. Było to najnaturalniejszą rzeczą w świecie. Świadomość, że leżę tutaj obok osoby, której wogóle nie znam - która nie zna mnie - była najnormalniej w świecie dobra. Nie znamy się w ogóle jednak czuje, że osoba leżąca obok mnie jest godna zaufania. Wobec tej osoby mogę być... Posłuszny?...
"Boże, co się ze mną dzieje?" - Zadaję sobie to pytanie w kółko i w kółko.
"Tak powinno być już zawsze, Ethanie" - Zapewnia mnie głosik w mojej głowie.
"Czy ja zwariowałem?" - Znów pytam się czekając na odpowiedź.
"Nie zwariowałeś. Tak ma być, Ethanie. Nie masz się czego obawiać. Wkrótce dowiesz się wszystkiego" - Znów słyszę ten głosik, tym razem nie jestem pewien, czy to moja zwyczajna podświadomość, która lubi ze mnie drwić zamiast mi pomóc.
Gdy ja biłem się z myślami na ziemię sprowadził mnie głos nieznajomego. To co powiedział było czymś całkiem przeciwnym od tego co zakładałem, że powie.
- Zastanawiasz się pewnie co się wydarzyło tej nocy i dlaczego tak się stało, prawda kruszynko? - Mruczy do mojego ucha. Jego oddech na moim karku przyprawiał mnie o przyjemne mrowienie.
Wziął mnie w ramiona podnosząc nas obu do pozycji siedzącej. W jego głosie mogłem wyczuć nutkę zmartwienia i skruchy. Byłem w szoku, gdyż psychicznie przygotowałem się na słowa typu: Fajnie było, ale się skończyło. Wyjście jest w tamtą stronę. Jednak teraz jestem, lekko mówiąc, zdezorientowany.
- A-ale to znaczy, że... N-nie jes-jesteś zły?... - Zapytałem, kuląc się przy jego boku.
Normalnie starał bym się trzymać od niego na dystans, zamiast tego, nie mając innego wyboru, siedziałem na jego kolanach. Jakimś sposobem usadowił mnie na swoich kolanach tak, że dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Trzymał mnie w niedźwiedzim uścisku, na tyle delikatnym, by nie zrobić mi krzywdy. W tym momencie nie byłem tak spokojny jak parę minut wcześniej. Nie mam pojęcia co może się jeszcze wydarzyć jednak w żadnym ze swoich scenariuszy nie umieściłbym takiego obrotu spraw. To, czego dowiem się za chwilę zmieni całe moje życie.
- Oczywiście, że nie kochanie! To nie twoja wina w żadnym wypadku. Jedyną winną osobą jestem ja, zdecydowanie nie ty. Gdybym bardziej się postarał opanować moją niewyżytą Alfą... - Teraz mnie zatkało. Czy ja się przesłyszałem się? On powiedział Alfa?
- Czekaj... O czym ty mówisz? Jaka Alfa? - Pytam zdezorientowany.
On rozumiejąc, że trochę się rozpędził rozszerzył oczy w zdumieniu - Cholera, muszę opowiedzieć ci o wszystkim, ale to trudne, gdyż nie wiem jak ci to przekazać. Ethan, naprawde nie wiesz nic o naszym świecie, prawda? - Zadaję pytanie choć sam sobie odpowiedział.
- A-ale co masz na myśli mówiąc, czy wiem o naszym świecie? Jesteśmy l-ludźmi, a-a nasz świat jest... - W tym samym czasie powiedzieliśmy - ...Nieskończony.
- Owszem, to prawda. Nasz świat jest ogromny. Jednak oprócz zwykłych zwierząt i ludzi różnego pochodzenia są też istoty o których nie ma pojęcia nikt ze świata zewnętrznego. Znasz tylko tą powszechnie znaną część świata nie wiesz nic o części przeznaczonej dla świata nadnaturalnego. Będę miał przez to kłopoty, ale muszę cię poinformować o wszystkim. Zbyt dużo dla mnie znaczysz. To może cię zdziwić, ale nasze dusze połączyły się emocjonalnie. Wiem, że nawet się nie znamy i mam nadzieję, że szybko to nadrobimy jednak czuje jakbyśmy znali się lata. Ty pewnie też to czujesz, prawda?
Zaczął delikatnie gładzić mnie wierzchem dłoni po policzku. Jak kot domagający się pieszczot, lgnąłem do niego.
- T-tak ale... Proszę wytłumacz mi czego muszę się dowiedzieć. O co tutaj chodzi? J-ja już... Ja już nic nie rozumiem... - Szepnąłem kładąc dłoń na dłoni, która głaszcze mój policzek, przymykając mimowolnie oczy.
Kto by pomyślał, że życie może obróć się dwa razy o sto osiemdziesiąt stopni
Comments (0)
See all