Hugh Jackman jako Artur Wolfalou ojciec Ethana
*•°
[4 Dni Do Urodzin]
Ethan POV.
Nie wiem ile czasu minęło. Przestaliśmy myśleć o bożym świecie.
Mark trzyma mnie za pośladki, bym nie spadł. Instynktownie owinąłem nogi wokół jego pasa. Całowaliśmy się do utraty tchu. Nasze języki ocierały się o siebie bezustannie. Moje ręce wplotłem w jego włosy, szarpiąc je lekko za każdym razem, gdy przygryzł moją wargę. Gdy ścisnął moje pośladki, jęk rozkoszy mimowolnie wydobył się z moich ust. Wypchałem biodra w przód co wywołało tarcie, które doprowadzało nas do szaleństwa.
Mark niecierpliwie zaczął ściągać ze mnie spodnie wraz z bokserkami wcześniej kładąc mnie na wilgotnej od rosy trawie. Przerwał nasz pocałunek, by z warknięciem zassać wrażliwą część skóry na mojej szyi co zaowocowało moim głośnym jękiem.
To cudowne uczucie. Czuć go w ten sposób to rozkosz.
Zdjął swoje spodnie wraz z bokserkami, po czym, zajął się resztą naszej garderoby. Jego palec wślizgnął się między moje pośladki drażniąc moją jeszcze wrażliwą dziurkę.
Powinniśmy być już w drodze, by jak najszybciej znaleźć się w domu Marka. Nieoczekiwanie jednak, znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji.
Jego palec zanurzył się we mnie na co zakwiliłem z przyjemności. Po paru minutach mając już dwa palce w sobie mimowolnie nabijałem się na ich długość. Desperacko chciałem poczuć wypełnienie, niestety palce to nie to samo co jego męskość, która także nie może się doczekać spełnienia.
Na zmianę całowaliśmy się z Markiem, błądząc rękami po ciele. Po tym, jak mnie rozciągną bez ostrzeżenia wszedł we mnie całą długością. Krzyknąłem odczuwając lekki bólu i błogą przyjemność. Od razu zaczął poruszać biodrami, szybko i precyzyjnie, wciąż będąc czułym bez zwierzęcej potrzeby posiadania, czego pragnęła jego Alfa.
Moje jęki chyba słyszało całe miasteczko jeśli nie cała wyspa.
Byłem nienasycony.
Wychodziłem Markowi naprzeciw, poruszając biodrami, tworząc jeszcze większe doznanie. Chyba mnie zrozumiał, gdyż przytrzymał mnie za biodra unosząc je do góry, przyspieszając pracę bioder, przy czym doprowadził nas na szczyt.
Z naszymi imionami na ustach, doszliśmy obficie. Wystrzeliłem między naszymi splecionymi ciałami, a Mark spuścił się będąc nadal we mnie.
Po paru minutach wróciliśmy na ziemię. To był naprawdę dobry seks. Stwierdziliśmy jednak, że musimy się już zbierać.
- Kocham cię Ethanie. Jesteś tylko mój. - Wyszeptał mi do ucha, przytulając od tyłu.
- Też cię kocham. Znamy się zaledwie dwa dni, ale czuję, że mogę ci zaufać we wszystkim i nigdy mnie nie skrzywdzisz. - mówię, odwracając się do niego przodem, by wtulić się w jego klatkę piersiową.
- Nie masz pojęcia jak się cieszę słysząc te słowa, kochanie. - Po tych słowach pocałował mnie ten ostatni raz, po czym, zaczął się ubierać, a ja wraz z nim.
Nie jestem pewien, czy śnię na jawie, czy może jednak mam szczęście - co nijak do mnie nie pasuje. Naprawdę jestem tutaj z facetem moich marzeń, który okazał się prawdziwym Wilkołakiem? Wilkołakiem z krwi i kości, nie z mitów?...
*•°
Jesteśmy właśnie w drodze do posiadłości rodziny Onexis. Jestem zestresowany, jak nigdy w całym moim życiu. Nie wiem dlaczego, ale czuję, że to nie będzie jedno z tych miłych rodzinnych spotkań. Nie wiem nic o ich... Przepraszam. NASZYM gatunku. Nie mam pojęcia jak być potworem, bestią... Czy to dobre określenie? Przecież, nie jesteśmy jakimiś zwierzętami... Prawda?
Z logicznego punktu widzenia nie jesteśmy też ludźmi... Co ja mówię! W tym wszystkim nie ma żadnej ludzkiej logiki! Nic z tego, o czym dowiedziałem się dzisiaj, nie jest normalne dla ludzkiego rozumowania. A tutaj proszę! Chłopak, którego poznałem zaledwie dwa dni temu odebrał mi cnotę. Na domiar tego wszystkiego, okazał się być Wilkołakiem... Czy likantropem?... Wszystko jedno. Zapomniałbym, o pewnym szczególe. Też jestem Wilkiem.
Mark wciąż powtarza, że jestem wyjątkowy. Dlaczego więc czuję się jakbym był Wilkołakiem z przemytu? Nie przypominam groźnej bestii jaką pokazał mi Mark, gdy dosłownie wyszedł z niego duży, czarny i przepięknie straszny Wilk. W dodatku Mark nawet w ludzkiej wersji wygląda imponująco, a ja? Z wyglądu przypominam 14 latkę z anemią, a z charakteru bliżej mi do króliczka ze sklepu zoologicznego... i to jeszcze z przeceny.
Mark wspominał, że moją przemianę przejdę w pierwszą pełnię po ukończeniu 18 roku życia. Szczerze? Boję się jak cholera, a jednocześnie nie mogę się doczekać. To jest tak nie realne. Jeszcze wczoraj myślałem, że istoty takie jak Wilkołaki i Wampiry istnieją jedynie w książkach dla nastolatek. Nie spodziewałem się, że istoty zazwyczaj występuje w książkach o tematyce fantastycznej istnieją naprawdę. Cały czas w głowie odtwarzam scenę przemiany Marka, która miała miejsce zanim wyruszyliśmy w drogę do posiadłości rodziny Onexis. Nie mogę przestać myśleć, o tym, jak szybko związałem się z przerośniętym Wilkiem, który aktualnie puszcza mi ukradkiem spojrzenia próbując skupić się na drodze.
Nadal mam ciarki wspominając zajście w lesie. Nie wierzę, że wyznaliśmy sobie miłość. Nie wierzę, że nasza znajomość zakwitła tak szybko. Pewnie nadal zastanawiałbym się, nad tym wszystkim, ale właśnie dojechaliśmy z Markiem do domu jego ojca.
Ogromny pałac, czy zamek? Sam nie wiedziałem jak nazwać to cudo architektury. Dom jest ogromny, zapierający dech w piersiach. Mam nadzieję, że spotkanie z rodziną Marka nie będzie tak złe jak sądzę. Kto wie, może za kilka lat jeszcze będziemy się z tego śmiać?...
"Jeśli dożyjemy tego momentu" - Oczywiście moja podświadomość jak zwykle próbuje mnie pocieszyć.
Poczujcie ten sarkazm.
*•°
- Chodź, kochanie. Miejmy to już za sobą. - Z moich myśli wyrwał mnie głos mojego ukochanego - jak to zajebiście brzmi. Mam nadzieje, że już zawsze będę mógł tak go nazywać.
Nie pewnie wszedłem za Marka w głąb długiego korytarza. Zauważyłem, że Marka obeszło to, iż idziemy na wyrok. Chyba, że jest dobrym aktorem ukrywając wszystkie emocje pod maską obojętności?
Gdy znaleźliśmy się na końcu korytarza mogliśmy usłyszeć donośny głos ojca Marka.
- Coś ty sobie wyobrażała, Xen?! Myślałaś, że nie zauważę nowego Zmiennego w stadzie? W dodatku jednego z dwóch największych rodów jakie pozostały?! Zapomniałbym dodać, że jest pierwszą Męską Omegą od trzystu lat jak nie więcej! Wiesz co to oznacza? On jest ostatnim męskim potomkiem Wolfalou w prostej linii. Oczywiście jest Omegą, więc nie może być głową rodziny jednak jego Alfa, która zdoła go posiąść, już tak! Jak mogłaś pomyśleć, że będzie tutaj bezpieczny?! Przywódca dzikich szuka Omegi, przez co wiele z nich ginie. Zaczął polować na terenie naszego stada! Dziś znaleziono dwie martwe młode Omegi, które były niewinne i czyste, a ten potwór splugawił je! Rodziny tych dziewczyn wciąż pukają do moich drzwi i pytają Dlaczego? Rozumiesz, że przyprowadzając go na naszą wyspę, skazałaś na rychłą śmierć! Jeśli w porę nie znajdziemy dowodów na tego potwora, kto wie ile Omeg przypłaci życie! Zawsze byłaś opanowaną i kierującą się rozsądkiem kobietą, więc co nagle skłoniło cię do tak lekkomyślnego postępku?
Czemu Pan Onexis stwierdził, że jestem w niebezpieczeństwie? O co chodzi ze śmiercią tych Omeg? Czy ja też?... Nie, o czym ja myślę. Muszę się uspokoić. Po mojej głowie płyną durne myśli i spekulacje, czego się obawiałem. Nie zauważyłem nawet jak Mark wychodzi przede mnie.
- Znów zaatakował, a my nic z tym nie robimy! - Krzyknął w stronę swojego ojca przez co podskoczyłem w miejscu
- Mark, gdzie byłeś całą noc i co to za chłopak?!... - W słowo wtrąciła się ciotka Xen z bladą miną - Ethan, co ty tu robisz?!... - Jakby dopiero teraz się ocknęła, gdyż przez cały wywód ojca Marka była obojętna.
Widać było jak nerwowa jest widząc mnie tutaj, aż pobladła wyczeszczając oczy. Oczywiście, przecież nie powinienem nic wiedzieć. Niespodzianka! Wiem już wszystko! Najgorsze, że musiałem dowiadywać się wszystkiego od ledwie poznanej osoby. Za jakiś czas wyrośnie mi ogon i para uszu! Nie mogę zapomnieć również, o tym, iż prawdopodobnie jakiś koleś chce mnie zabić! Myślałem, że Xen naprawdę może zastąpić mi matkę, że będzie mi się tutaj dobrze żyło. Zawiodłem się, jak zawsze zresztą.
- Och! Ty jesteś Ethan? Miło mi cię poznać. Jestem Robert Onexis, przywódca Watahy Woolf Moon. Jesteś bardzo podobny do swojego ojca, nawet będąc Omegą... Chyba już wiesz o co mi chodzi widząc twoją spokojną reakcję. - Pierwszy odezwał się Pan Robert, witając się ze mną
- Tak. Wiem kim będę za parę dni. Szkoda tylko, że dowiedziałem się wszystkiego od pańskiego syna zamiast od własnej "niby" rodziny. - mówię rozzłoszczony, ostatnie słowa kierując w stronę cioci Xen, która miała minę pełną skruchy. Nie obchodziło mnie to jednak.
- Chciałam cię przygotować wpierw na zmianę jaka dokona się w twoim życiu. Nie chciałam cię rzucać na głęboką wodę tak od razu. Co niby miałam powiedzieć? "Ethan, jestem twoją ciocią. Po za tym za parę dni zmienisz się w wilkołaka"? - mówiąc to jej oczy zalewały się łzami których nie potrafiła dłużej wstrzymywać.
Zrobiło mi się jej trochę żal, jednak po chwili znów wróciła złość i frustracja. Po tym wszystkim co się wydarzyło, mogłem jedynie złościć się na nią. Po prostu wybuchłem.
- Wiesz co kochana ciociu?! Może gdybyś była łaskawa wyjaśnić mi na czym polega Gorączka u Omegi wiedziałbym, że mam zostać w domu i trzymać się z daleka od Alf?! Wiesz czemu nie było mnie całą noc? Oto twoja odpowiedź! Straciłem dziewictwo przez pieprzoną Gorączkę! Z chłopakiem, którego ledwo poznałem wczorajszego dnia! Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Nie żałuję ani minuty spędzonej z Markiem. Było mi jak w niebie. Nigdy nie czułem się tak dobrze w całym moim życiu. Szkoda, że moje dobre samopoczucie ulotniło się dzięki tobie! - Krzyczałem jak jeszcze nigdy dotąd.
Cholera, czy ja właśnie zrobiłem to co zrobiłem? Chyba tak, widząc miny zebranych. Chciałem uciec i zakopać się pod skorupę ziemską. Jednak stałem nadal kipiąc ze złości.
- Ty... Pożałujesz tego Markusie! Jak śmiałeś go tknąć?! Ethan nie przeszedł pierwszej przemiany! To jest zabronione! - Ciocia zagroziła Markowi nie przejmując się tym, że właśnie na nią nakrzyczałem.
- Nie zwalaj winy na mnie, Xen. Gdybyś poinformowała Ethana, o tym, kim jest wszystko potoczyłoby się inaczej. Próbowałaś tłumić oznaki zbliżającej się Gorączki. To twoja wina, że nie mógł być przygotowany na zaistniałą sytuację. Może dałbym radę się powstrzymać gdybym sam nie był bliski Ruii. Nikt z nas nie potrafi wygrać z naszą naturą, gdy w grę wchodzi zaspokojenie potrzeb.
Ciocia chciała coś dodać, jednak wyprzedził ją Pan Onexis, którego nie było przy naszej wymianie zdań, gdyż miał jakiś ważny telefon.
- Przepowiednia się spełnia. Wszystko co dzieje się teraz jest początkiem przepowiedni... - Mamrocząc pod nosem usiadł w fotelu chwytając się za głowę.
Jaka przepowiednia? Czy może być jeszcze gorzej?...
- Nie chodzi ci chyba o... - Nim Xen mogła dokończyć wtrącił się Pan Robert. - Tak
- Ale jak?!... - Zszokowana Xen wstała, by nerwowo przechadzać się wzdłuż stolika do kawy
- Głowa Wampirzej rodziny Vladescu właśnie przywiózł swojego męskiego partnera. Oczywiście chłopak ten nic nie wie o naszym świecie i tym kim jest. Prawdopodobnie będzie bardzo zdziwiony, gdy ocknie się w posiadłości Lucjusza. Biedny chłopak, gdyby Lucjusz nie przywiózł go ze sobą zapewne umarłby za rok lub dwa. Chłopak nie ma kłów jednak jego krew zdradziła jego prawdziwe pochodzenie. Wychodzi na to, że jest on męskim odpowiednikiem Wampirzycy wchodzącej w wiek dorosły. Niedokończenie przemiany u Wampirzycy czystej krwi równa się śmierci. Chłopka jest czystej krwi Dragomirem, synem księżniczki Anastasi Dragomir, która uciekał 19 lat temu. Wszystko idzie zgodnie ze słowami przepowiedni. - Kończąc, Robert wstał podchodząc do mini baru, by nalać sobie sporą ilość czegoś co przypominało Whisky.
- A-ale... Nie rozumiem. Jaki chłopak? Wszystko z nim dobrze? Jakie Wampiry do cholery?! - Krzyczę nie wytrzymując, gdyż za dużo tego wszystkiego naraz.
Odpowiedź usłyszałem od Marka, który stał za mną - Powiedzmy, że ktoś będzie musiał zmierzyć się z czymś gorszym, niż niezapowiedziana Gorączka, kochanie. - Cmokną mnie w policzek poklepując moje ramię.
Czyli, nie jestem jedynym, który musi zmierzyć się z nową rzeczywistością...
C.d.n...
Comments (0)
See all