Cameron Monaghan jako Ian Gallagher
*•°
Ethan POV.
- Witam, nazywam się Ethan William... Od paru dni Wolfalou. Przyjmijcie mnie dobrze... proszę? - Niepewnie przedstawiam się swojej nowej klasie. Akurat pierwszą lekcją okazała się matematyka, której uczy Pan Rasmus - trzydziestoletnia Beta.
Czasami żałuję, że nie poszedłem do szkoły rok wcześniej, tak jak większość moich rówieśników. Teraz rozpoczynałbym swój pierwszy roku studencki. Mark jest seniorem na trzecim roku. Tutaj Liceum i trzy pierwsze lata College'u można zaliczyć w tej samej szkole. Jeszcze nigdzie nie spotkałem się z takim przypadkiem, ale podobno ma to coś wspólnego ze świtem Zmiennych, do których należą też Wampiry. Z tego co dowiedziałem się czytając książkę Praw i Obowiązków Zmiennych trzy pierwsze lata College'u dla Wilka, czy Wampira to treningi, przygotowania i nauki. Jak dobrze wykorzystać i opanować zdolności zdobyte dzięki zmianie w Wilka, lub pełnoletności Wampira. Po trzech latach College'u pozostałe cztery można spędzić poza wyspą na dowolnym kierunku. Trochę to mylące, ale nie tak dziwne.
- Miło nam, że od dzisiaj dołączysz do naszego grona Ethanie. Jeśli zapoznałeś się z naszym światem dobrze rozumiesz jak niezwykle rzadko spotykane są męskie Omegi. - mówi Pan Rasmus, uśmiechając się trochę niezręcznie jednak to nie on wprowadził mnie w zakłopotanie.
- Z tego co można wyczuć w powietrzu, Mark już dorwał się do twoich majtek, co nie skarbie? - Z sarkazmem odezwał się nieznany mi chłopak z rudymi włosami i zielonymi oczami, w których mogłem dotrzeć jedynie pogardę i coś jeszcze. Jakbym wyższość?...
Zmieszany jedynie spuściłem głowę w dół nie wiedząc co powiedzieć. Nauczyciel zmierzył chłopaka karcącym wzrokiem
- Panie Gallagher, bo będę musiał wysłać Pana do kozy... Znowu. - Ostrzega, po czym, zwrócił się do mnie. - Usiądź za tym nieokrzesanym młodzieńcem, chłopcze. Nie obawiaj się, on dużo szczeka, a mało gryzie. - Uśmiechnął się do mnie próbując mnie rozbawić co trochę mu wyszło.
Z lepszym humorem skierowałem się we wskazane mi miejsce. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na cenny okaz w muzeum i szczerze? Tak właśnie się czułem. Jednak to nie było uczucie wyższości nad innymi, a dziwne skrępowanie i niewygoda. Dosłownie czułem się jak eksponat podatny na opinię innych, obnażony, nadający się jedynie do oceniania.
Usiadłem powoli za chłopakiem, który posyłał mi nieprzyjemnie krzywy uśmiech, mówiący Wiem, jak bardzo się boisz i bawi mnie to.
Próbując nie zwracać na niego uwagi, ignorując namolne szeptu wokół, wyjąłem podręcznik i notatnik, wraz z piórem i ołówkiem. Jak zawsze miałem swój zestaw kredek i brulion pełny moich bazgrołów takich jak cytaty z ulubionych książek, rysunki czy małe przemyślenia i zwierzenia. Mogę powiedzieć, że to moja wersja pamiętnika.
Niemiły chłopak wciąż ukradkiem spoglądał na mnie z kpiącym uśmiechem i złośliwością w oku.
Gdy nauczyciel tłumaczył jakieś działanie ja słuchając zacząłem szkicować coś w zeszycie. Ze zdziwieniem zauważyłem, że to rysunek przypominający szarego wilka wyłaniającego się zza małego wilczka - podobnego, lecz o wiele mniejszego i jakby skrytego w sobie. W dodatku ten wilczek jest jakby zamazany, a wilk wyłaniający się zza małego wilczka jest wyraźny i mroczny...
Nie.
Wilk bardziej przedstawia typ, który pokazuje jak groźny jest choć tak naprawdę jest kruchy w środku. Mały wilczek wydaje się wystraszony choć bardziej szczęśliwy, niż wilk za nim.
Zapomniałem wspomnieć, że czasami nie mam pojęcia co rysuję. Kiedyś zacząłem wierzyć, że przewiduję przyszłość, ale potem zdałem sobie sprawę, z tego, jak niedorzeczne to jest, więc zacząłem to ignorować. Teraz jednak nie jestem tego taki pewien, po tym, jak dowiedziałem się o istnieniu wilkołaków i wampirów.
- Skąd wiesz jak wygląda mój wilk?- Nagle, nade mną, pojawiła się postać z dość zirytowanym głosem. To Ian, który z zaciekawieniem i lekką złością, patrzył to na mnie to na rysunek.
- Nie wiem. Przecież dopiero się poznaliśmy... Jeśli można to tak nazwać.- mówię lekko speszony. Dlaczego zawsze mnie wybierają na swój cel?
- Mówię o rysunku. Skoro nie wiesz jak wygląda mój wilk to dlaczego mnie narysowałeś z takimi detalami?- mówi oskarżycielskim tonem, w tym samym czasie, brzmiąc jak obrażony pięcioletni dzieciak.
Spojrzałem na niego zdezorientowany. O co może mu chodzić? Przecież to tylko rysunek. Sam uważam, że nie jestem wybitnym artystą, a moje szkice to same bazgroły. Nikt nie widział jak rysuję oprócz moich rodziców. W szkole nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc przyzwyczaiłem się, że nikt nie będzie oceniał moich prac.
- Nie udawaj głupiego! Na tym rysunku jest mój wilk i jego młodsza wersja!- Naglę wykrzyczał słowa jak potok przez co przeraziłem się nie na żarty. Nim mogłem coś powiedzieć do pustej klasy wkroczyli, dość dobrze zbudowani, dwaj chłopcy. Nawet nie zauważyłem, że lekcja się już skończyła.
- Gallagher, na twoim miejscu nie dokuczał bym przyszłej Lunie. - jeden z nich, powiedział z błąkającym się na ustach uśmiechem zawadiaki. Drugi za to z lodowato poważną miną, wpatrywał się w chłopaka o rudych włosach jakby zaraz miał zamiar rzucić się na niego z chęcią mordu.
- Znów sprawiasz kłopoty Ian? Mało twojej siostrze kłopotów, chcesz jeszcze bardziej ją zawieść?
To co powiedział ten chłopak z lodowatą powagą chyba ukłuło Iana, gdyż w sekundzie skoczył do ataku. - Nie waż się mówić o mojej siostrze, psie!
- Co tutaj się dzieje!- aż podskoczyłam w miejscu ze strachu i podniecenia, gdy głos Marka rozbrzmiał w całej sali.
Wyglądał jak anioł śmierci w tym momencie. Z wyrazem twarzy napiętym jak struna i mięśniami, które zdawały się zaraz rozerwać cienki materiał koszulki z logo Levis.
- Och, wielka Alfa się zjawiła. Uciekajcie, gdzie pieprz rośnie. - Zakpił Ian z udawaną zgrozą. Na jego twarzy widziałem jednak cień napięcia i gotowości.
- Znów ty Ian? Ile razy mam słuchać tego jak z każdym wchodzisz w konflikt, który kończy się bójką? - Westchnął z rezygnacją Mark. Potem spojrzał na mnie uważnie i dodał. - Chyba nie próbowałeś zrobić krzywdy Ethanowi?! - Tym razem ryknął jak lew gotowy do ataku, a jego oczy przybrały kolor bursztynu co oznaczało, że zaraz się przemieni.
- Nie! To znaczy, tak trochę się zezłościł na mnie, ale to tylko dlatego, że wilk którego narysowałem przypomina jego. Już miałem mu wyjaśnić, że to tylko zbieg okoliczności. Nie chciał mi zrobić krzywdy. Prawda? - Tutaj spojrzałem na Iana, który już chciał zaprzeczyć, jednak chyba dostrzegł w jak beznadziejnym położeniu jest, więc zamknął się i pokiwał lekko głową.
Mogłem powiedzieć, że Mark nie jest do końca przekonany, więc poszedłem dalej. - Mark, może oprowadzisz mnie po szkole, a w między czasie przedstawisz mi swoich kolegów, tak jak obiecałeś? - pytam, mam nadzieję, z rozbrajającym uśmiechem. To chyba pomogło bo jego oczy znów zajarzyły się jego zielenią.
- Oczywiście! A tak rozjaśniając sytuację, to nie są jedynie moi koledzy, a również młodsi bracia. Ten uśmiechnięty, który nie mógł się doczekać spotkania z tobą to Skyler, pan wiecznie niezadowolony to Tomas.
Z uśmiechem przywitałem się z każdym. Skyler nawet przyciągną mnie do miażdżącego uścisku. Jeszcze nikt oprócz rodziny i Marka tak bardzo nie cieszył się z mojego powodu.
- Więc, prowadź panie Alfo.- mówię w końcu, kątem oka spoglądając na Iana, który nie odezwał się ani słowem, choć wiem, że bardzo chce.
- Tak. Poznasz również moich kolegów z drużyny i innych którzy bardzo chcą cię poznać.- Zapewnia mnie, otaczając opiekuńczo ramieniem. Całkowicie zapomniał o rudowłosym co bardzo mnie ucieszyło.
Zanim wyszliśmy widziałem jak Tomas powiedział coś pospiesznie do Iana, po czym, wyszedł za nami z klasy zostawiając osłupiałego chłopaka siedzącego w ławce. Coś czuję, że będę musiał się dowiedzieć, o co chodzi, inaczej ciekawość będzie mnie zżerała od środka.
- Słuchasz mnie skrzacie? - pyta Mark, lekko rozbawiony moją zdezorientowaną miną. Widocznie znów odpłynęłam myślami, gdzie indziej.
- Tak... no dobra, nie słuchałem cię. Możesz powtórzyć co do mnie mówiłeś w drodze przez korytarz - mówię, wtulając się w jego bok. Chyba przyzwyczaję się do tego wszystkiego szybciej, niż myślałem.
Comments (8)
See all