Ava Marie i Leah Rose Clements jako 12-letnie Siostry Marka Maris i Lauren Onexis. Alonso Mateo jako 4-letni brat Marka Leon Onexis
*•°
Mark POV.
– Hej dzieciaki! To jest Ethan. Przyjmijcie go dobrze, jest częścią naszej rodziny. — z uśmiechem na twarzy przedstawiłem bliźniaczką, Ethana. Mój mały braciszek postanowił iść szybko spać.
Obydwie patrzyły na niego swoimi dużymi oczami, zaciekawione i podekscytowane. Ethan wyglądał na spiętego, ale uśmiechnął się do dziewczynek. – Jestem Ethan, miło mi was poznać!
Maris - ta wygadana i bardziej śmiała - chwyciła dłoń Ethana zdecydowanie. Posłała mu mały zadziorny uśmiech, widząc jak zakłopotany jest. – Ładniutki jesteś… — przesunęła się nagel, czym zaskoczyła chłopaka. – ...i bardzo ładnie pachniesz… Już cię lubię. — puściła mu oczko, po czym wepchnęła przed siebie Lauren.
Druga z bliźniaczek jest tą nieśmiałą i skrytą. Niepewnie podała Ethanowi dłoń na co ten z delikatnym, pełnym uczucia uśmiechem, odwzajemnił gest. – Miło mi cię poznać. Lauren, prawda? — dziewczynka przytaknęła zakłopotana. – Ty i twoja siostra jesteście niezwykle prześliczne. Mam nadzieję, że nie wystraszyłaś się tego nagłego powitania. Też kiedyś taki byłem, bałem się reakcji drugiej osoby, ale wiesz co zrobiłem, by się tego pozbyć? — mała kiwnęła głową na “nie” – Za każdym razem, wyobrażałem sobie nowo poznaną osobę w samej bieliźnie, albo z jakimś śmiesznym detalem, typu wąsy, lub nos klauna.
Dziewczynka wybuchał śmiechem co naprawdę wprawiło nas w osłupienie, gdyż Lauren rzadko kiedy śmieje się w tak żywy sposób. Widocznie Ethan ma cudowne zdolności, choć sam o tym nie wie.
Po kolacji w miłej atmosferze, ja i moja Omega skierowaliśmy się do pokoju. Moja mała małpka przecierała oczy jakby zaraz miał zasnąć przy stole, jednak nadal chciał uczestniczyć w małych zabawach rodzinnych typu szarady. Widząc jak się męczy wziąłem go znienacka na ręce i zaniosłem do góry. Nie był zadowolony, ale od razu odpłynął do krainy snów, gdy położył głowę na poduszce. Jutro będzie trzeba iść do zielarni po zioła, które pomogą mu utrzymać trzeźwość umysłu do piątku.
Ethan jeszcze nie wie, że w dniu jego urodzin odbędzie się coroczny Festiwal Nowego Księżyca. To prawie jak nowy rok, w naszych wierzeniach. Ten dzień zapoczątkował coś w rodzaju nowego cyklu Księżycowego dzięki czemu nasza rasa zaczęła brać siły witalne z jego blasku. Przepowiednia mówi, że to w tym dniu pojawi się biały wilk, a krew przysłoni księżyc robiąc go krwawym, co wbrew wierzeniom ludzi, wzmacnia wampiry. Coś czuję, że tego roku wszyscy się zdziwią.
– Hym, Mark… Przytulisz mnie? — wymruczał Ethan, co wybudziło mnie z rozmyślań. Przeczesałem jego grzywkę na bok, składając pocałunek na jego czole. Wziąłem się za ściągnięcie jego spodni i swetra, by było mu wygodnie, a nie dlatego, aby móc popatrzeć na jego nagą skórę i zgrabny tyłek.
– Przesuń się. Zaraz wezmę cię w ramiona. — szepnąłem mu na ucho, na co zachichotał. – Ale obiecaj, że będziesz trzymał mnie już zawsze. — odszepnął z powrotem. Jego oczy były duże jak dwa niebieskie spodki.
– Po wsze czasy skarbie.
*•°
[2 Dni do urodziny]
– Wstawaj śpiochu. Śniadanko czeka, a za pół godziny musimy wyjść do szkoły. — mówiłem do ucha Ethana, w rezultacie dostając jedynie – zniknij czarci pomiocie i daj mi spoczywać... — przez co zanotowałem sobie, że z rana zamienią się w szekspira.
– Sam tego chciałeś. — Nim miał szansę zapytać o co mi chodzi, zacząłem łaskotać go po stopach, łydkach i biodrach, gdzie wiem, że ma łaskotki. – Ha!.. haha! Przestań!... — śmiał się do rozpuchu, próbując trzymać moje dłonie z daleka od jego słabych punktów.
– Wstaniesz więc? — zapytałem, przestając na chwilę. Ethan oparł się na łokciach i uśmiechnął się promiennie. — Spróbuj mnie zmusić, wielka, straszna Alfo. — nachylił się szepcząc mi do ucha. Pierwszy raz w życiu poczułem jak pieką mnie policzki.
– Osz ty mały… Sam się o to prosiłeś. — warknąłem na co ten zachichotał bardziej. Inni byliby przerażeni, ale nie Ethan. Czułem, że jeszcze bardziej się ucieszył, gdy przejechałem palcami po jego małym ślicznym przyjacielu w bokserkach.
– M-mark, nie s-sądzisz, że… – Ciii. Zrobię to szybko, słońce. — powiedziałem, po czym złączyłem nasze usta.
Każdy ma prawo z rana zrobić sobie dobrze, prawda?
Zacisnąłem lekko palce na podstawie jego męskości. Zamiauczał ślicznie w moje usta, oplatając ramionami moją szyję, by zmniejszyć między nimi przestrzeń do minimum. Zdjąłem z niego bokserki, po czym chwyciłem jego długość całą dłonią i zacząłem pieścić go, zaciskając i rozluźniając uścisk, nagrodził mnie za to jękami, jakby zaraz miało skończyć się jego życie, jeśli nie dam mu spełnienia.
– M-mark… Och Mark… Proszę, zrób to ze mną! — jęknął głośno, chwytając za rąbek moich dresów. Wiedziałem, że to za wcześnie, by znów w niego wejść, ale znalazłem inne rozwiązanie.
– Nam obojgu będzie dobrze, zobaczysz. — po tym zsunąłem dresy do kostek. Nie miałem nic pod spodem, więc było mi łatwiej.
– Och tak! Ahh… — krzyknął, gdy oparłem ręce po obu stronach jego głowy i będąc nad nim otarłem swoją męskość o jego przez co obydwaj poczuliśmy jak iskra pożądania przebiega między nimi.
Nacierałem naniego to w przód to w tył, dając nam rozkosz. Ethan przejechał palcami po moich plecach, błądząc nimi jakby próbował trzymać się krawędzi, by nie upaść w otchłań tej rozkoszy. Po paru kolejnych ruchach bioder obydwaj doszliśmy obficie. Całkowicie wypompowany ległem obok niego. Mój knot wciąż był na wierzchu i trochę potrwa nim wróci na miejsce. Jednak ktoś tutaj, zafascynowany moim sprzętem, nie ułatwił mi schowania broń do kabury.
Niezbyt świadomy swoich poczynań, Ethan oparł głowę na dłoni, a drugą przejechał po całej długości knota, który nawiasem rzecz mówiąc, jest bardzo wrażliwy. – O-och… Ethan kochanie t-to nie jest… — dech zamarł mi w piersiach, gdy nie zważając na moje protesty, nachylił się nad moją męskością i wziął całą długość do ust zaczynają ssać jak pieprzonego lizaka.
– Aaa… Mhm! Ethan… — Nie mogłem wykrztusić słowa, gdyż chłopak bez trudu robił mi loda jak profesjonalista, co trochę mnie przerażało, ale również mocno kręciło.
Mimowolnie ułożyłem ręce pod głową i napawałem się jego poczynaniami. Spoglądając w dół zobaczyłem najbardziej erotyczny obraz świata. Ethan w jakiś sposób z moim fiutem w buzi, wygląda tak niewinnie patrząc na mnie spod rzęs jak dziecko czekające na pochwałę. Dopiero teraz zauważyłem jak świecą się jego oczy. On wszedł w coś zwanego u nas “Subspace”. Tylko Omega złączona z Alfą potrafi być tak ufna by wejść w Subspace, a nawet w takim przypadku to rzadkość. Już uświadamiając sobie jego wspaniały stan doszedłem obficie po raz drugi, po czym i on osiągnął spełnienie będąc nietkniętym. Nie zmarnował ani kropli mojego nasienia, oblizując moją nadwrażliwą męskość.
Nim mogłem go pochwalić, wczołgał się siadając na mnie okrakiem.
– Byłem dobry Alfo? — zapytał miękko, ocierając się o mnie jak kotek, domagając się pieszczot.
– Byłeś cudowny skarbie. Najlepszy. — zapewniłem całując go w czoło. – Ale teraz musisz wrócić na miejsce, dobrze? Musimy iść do szkoły, więc potrzebuję teraz Ethana. — Omega zrobił naburmuszoną minę, ale nie narzekał.
Po chwili chłopak opadł na mnie bezwładnie, po czym ocknął się będąc na powrót sobą. – C-co to było… J-a… — przerwałem mu szybkim pocałunkiem. – To nic kochanie, wszedłeś po prostu w Subspace.
Popatrzył się na mnie jakby właśnie wyrosła mi dodatkowa głowa. – Sub… Co? — zapytał zdezorientowany.
– Wytłumaczę ci później, teraz musimy iść się umyć i coś zjeść. Śniadanie zjemy po drodze, gdyż przez nasze igraszki zostało nam niecałe dziesięć minut. — zaśmiałem się na jego zabawnie zdezorientowaną minę.
Wiedziałem, że bycie z nim będzie wspaniałe.
*•°
Ethan POV.
– Hej, Ethan! Jak się masz? — przywitał mnie Skyler, później tego dnia. Była akurat przerwa i właśnie miałem iść szukać Marka.
– Cześć Sky, co tam? Nie widziałem cię rano… — zmarszczyłem lekko brwi zakłopotany, gdyż może to pytanie odebrać jako wścibstwo. Ten jednak uśmiechnął się, puszczając do mnie łobuzersko oczko. – Wstąpiłem wczoraj do… Przyjaciółki. Zostałem u niej na noc.
Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, co miał na myśli i poczułem jak pieką mnie policzki. Przypomniałem sobie dzisiejszy poranek i to jak mi było wstyd przed ojcem i bratem Marka, gdy zszedłem na dół zastając ich przy stole.
– Heh, to… Fajnie! — powiedziałem zakłopotany. Sky parsknął śmiechem na moją minę. – Heh, zapomniałem jak niewinny jesteś, to słodkie.
Prychnąłem na niego, szturchając w ramię. Nie mogłem jednak powstrzymać uśmiechu jaki wkradł mi się na usta.
Lekcje minęły dość spokojnie. Ludzie tutaj byli dla mnie bardzo mili, a nauczyciele są wspaniali. Gdy wróciliśmy do domu mogłem wreszcie poznać najmłodszego członka rodziny Onexis. Zawsze chciałem mieć takiego braciszka, ale z wiadomych przyczyn mogłem jedynie pomarzyć. To przypomniało mi o moich rodzicach. Mark obiecał, że w przyszłym miesiącu będę mógł odwiedzić ich grób. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł opowiedzieć im o wszystkim. Chcę również przeprosić wujków za to, że byłem takim gnojkiem.
Właśnie siedzę na patio, oglądając gwiazdy na niebie. Nawet nie zauważyłem jak Mark również zawitał tutaj z dwoma kubkami parującej herbaty.
– Pomyślałem, że przyda ci się kolejna dawka ziółek, więc postarałam się o zapas. — powiedział stawiając przede mną naczynie. Od razu rozpoznałem ten zapach i nie czekając, aż ostygnie, zabrałem się za upijanie łyczka po łyczku.
– Zapomniałem powiedzieć ci, że pojutrze jest Festiwal. Wypada w dniu twoich urodzin, a że ojciec jest naszą Alfą, to on odpowiada za przygotowanie całego przedsięwzięcia. — Mark spojrzał na mnie, chwytając moją dłoń by położyć ją na swoim udzie. – Pomyślałem, że możemy to połączyć z uczczeniem twoich osiemnastych urodzin.
Zaniemówiłem trochę. On na serio chce by część Festiwalu była poświęconą śpiewaniu “sto lat” takiemu nieudacznikowi jak ja.
– Wiesz Mark, to naprawdę miłe z twojej strony, ale nie sądzę by… — przerwał mi warcząc lekko. – Przestań. Jesteś wart o wiele więcej, a to przynajmniej w jakiejś części odda to co do ciebie czuję.
Na te słowa zmiękło mi serce i kolana. Zapewne, gdybym teraz stał musiałbym usiąść.
– Ok, niech ci będzie. — ucieszył się, ale nim mógł coś powiedzieć, przerwałem mu. – Ale bez żadnych ekscesów, dobrze? Wiesz, że nie lubię być w centrum uwagi. — przytaknął w odpowiedzi, po czym pocałował moją dłoń trzymaną w swojej.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez godzinę, w ciszy napawają się swoim towarzystwem. Ciekawe co się wydarzy podczas Festiwalu. Czuję, że nic co mi się spodoba.
Comments (8)
See all