[Czwartek, 3 Września, 2015]
– NAZYWAM SIĘ CHARLIE WILLEM. I nie, nie jestem gejem. Przynajmniej, gdy ostatnio sprawdzałem nadal lubiłem płeć piękną, więc sorry jeśli rozczarowałem twojego przyjaciela. — mówi, z trudem ukrywając rozbawienie.
Otóż Charlie stoi właśnie w kolejce do bufetu, aby skonsumować coś co nazywa się jedzeniem, choć głowy by za to nie dał sobie uciąć. Będąc już w połowie kolejki, zaczepiła go dziewczyna z kolczykiem w nosie, wardze, a parę miała w uszach. Przedstawiła się jako Ann Miller, po czym z grubej rury wystrzeliła z pytaniem – Masz już chłopaka? Bo mój kolega truł mi wciąż bym spytała się jaki jest twój status związku i czy ma u ciebie szansę. Siedzi o tam. — po czym wskazała palcem przed siebie.
I rzeczywiście, przy małym stoliku pełnym młodzieży - wyglądem przypominających Ann - siedział wyróżniający się, niski chłopak z blond czupryną i szmaragdowymi oczami ukrytymi za oprawkami okularów. Charlie wpier zaniemówił, jednak po chwili się otrząsnął i wyjaśnił jej, że NIE JEST GEJEM.
O dziwo sytuacje takie jak ta zdarzały się częściej, niż by sobie tego życzył. On jednak wbrew opinii na jego temat, nie interesuje się męską płcią “w ten” sposób. Ogólnie nikt nie interesuje go w sposób jaki Kesh interesuje się każdą przedstawicielką płci pięknej. Jedyną osobą, która jest w stanie poruszyć jego serce i sprawić, że pocą mu się dłonie, jest pewna piękność dla której niejeden stracił głowę. Właśnie ta osoba nie wie nic o jego uczuciach, jednak wciąż ma nadzieję, że pewnego dnia odważy się wyznać jej miłość, a ona przyjmie go z otwartymi ramionami.
– Nie przeszkadza ci to? Cały czas słyszysz “Masz chłopaka?” zamiast “Masz dziewczynę?”— mówi Kesh, jedyna osoba, która odezwała się do niego podczas pierwszego dnia szkoły, starając się być przyjacielski.
“Kesh” to tylko przezwisko ponieważ jest kasiasty. Tak naprawdę nazywa się Patrick McKenna. Jego ojciec jest właścicielem największej firmy przewozowej w stanie Ohio “McKenna Industry”. Dlatego Charlie jest szczęśliwy, że Kesh zaproponował mu podwózkę swoim białym Range Roverem, który ubóstwia.
– Można się przyzwyczaić. — machnął ręką Charlie, nabijając na plastikowy widelec, coś co miało przypominać lazanię, ale nawet w tym przegrało. Z niesmakiem porzucił odkrojony kawałek i wziął się za jedyną jadalną rzecz, czyli jabłko.
– Ale w pewnym sensie, nie dziwię im się za bardzo. Sam brałbym cię jak reksio szynkę, gdybym nie był prosty jak maszt, który trzyma flagę naszej szkoły. — Kesh mrugnął do chłopaka przed nim, który zrobił się czerwony jak burak ze złości i zawstydzenia.
– A weź się zamknij. — wymamrotał Charlie naburmuszony.
Reszta zajęć minęła im dość zwyczajnie, nic specjalnego. Oczywiście zważając na to, że jest dopiero początek roku, na korytarzu pojawiały się karty z zapisami na zajęcia teatralne, czy naukowe, zapewniające dodatkowe punkty do swojego kierunku. Charlie wybrał nauki ścisłe i medycynę podstawową. Zajęcia dodatkowe zaczną się dopiero w następnym tygodniu i chłopak już nie może się doczekać. Kesh postanowił zostać członkiem drużyny footballowej Toledo Rockets. Można po tym zastanawiać się co ta dwójka chłopaków ma ze sobą wspólnego. Oczywiście, że gry komputerowe i zamiłowanie do fast-foodów - to mężczyzną wystarczy, by ze sobą wytrzymać.
—————
Kampus jest naprawdę ogromny i żeby gdziekolwiek zdążyć, czy chociażby znaleźć drogę do wyjścia to nie lada wyczyn. Charlie jakoś daje radę. Po okazaniu przepustki, wraz z Keshem mogli wyjechać poza bramę w podróż powrotną do domu. Kesh ma bogatych rodziców, którzy mają domy w kilku stanach. Jemu zostawili piękny dom niedaleko sąsiedztwa Charliego. Dlatego zaoferował blondynowi podwózkę na co ten od razu się zgodził. Nie widział mu się godzinny marsz na metro, gdyż jego siostra nie wyrobiłby się z pracą.
Charlie w spokoju patrzył jak mijane budynki i droga stają się rozmytą plamą przy szybkości auta. Wiatr owiewał jego twarz, co dawało mu przyjemny chłodek. Dziś było ciepło, teraz jednak zrobiło się chłodniej, a to w stu procentach odpowiadało Charliemu.
Po półgodzinnej jeździe Kesh zaparkował obok domu swojego przyjaciela. Ten podziękował mu i miał już wysiąść, gdy Kesh go zatrzymał.
– Hej, Charlie… mógłbym trochę z tobą posiedzieć? Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko. — Charlie spojrzał na przyjaciela uśmiechając się lekko, kiwając głową by dać mu znać, że się zgadza. Oczy Kesha rozjaśniły się jak dwa spodki.
Może się to wydawać dziwne, ale Charlie będąc teraz najlepszym przyjacielem Kesha, nauczył się, że ten chłopak, choć posiada pokaźną sumę na koncie bankowym, jest tak naprawdę bardzo samotny. Jego rodziców prawie w ogóle nie było w domu, wychowywały go nianie, a teraz, gdy Kesh rozpoczął wstępnie dorosłe życie, jego rodzice zobaczyli w tym szansę na to, by jeszcze bardziej go od siebie odsunąć, wysyłając z Phoenix całą drogą do Toledo w Ohio.
Przez resztę popołudnia chłopcy oglądali jakiś rąbnięty serial Heathers. Cam przywiozła pani Tawez dzięki czemu Kesh mógł poznać siostrzenicę Charliego, a gdy wróciła Liz, wszyscy zjedli razem kolację, po czym chłopak podziękował, zdając sobie sprawę, że czas wrócić do domu.
– Do jutra, stary. Powiedz Liz, że jej kuchnia to życie. Jeszcze raz dzięki! — krzyknął Kesh, gdy zaczął wycofywać auto z podwórka.
– Nie ma sprawy. Widzimy się jutro! — odkrzyknął Charlie, widząc jak jego przyjaciel już odjeżdża.
Wchodząc do domu skierował się do kuchni by pomóc siostrze przy zmywaniu.
– Ten chłopak jest przemiły. Naprawdę cieszę się, że znalazłeś przyjaciela. Widać, że on też potrzebował kogoś takiego jak ty.
Charlie uśmiechnął się pod nosem. – Tak, Kesh jest fajny, chodzież myślałem, że robi sobie ze mną jaja, gdy jako pierwszy mi się przedstawił, ale polubiłem go od razu.
To było miłe wspomnienie. Po raz pierwszy ktoś, bez żadnych innych pobudek, zagadał do niego.
– Mam nadzieję, że będziesz miał ten uśmiech przez dłuższy czas. Do twarzy ci z nim! Wyglądasz przesłodko. — gruchała Liz, ciągnąc lekko za jego policzek, na co chłopak się oburzył. – Przestań Liz! Nie jestem słodki, a przystojny.
– Oczywiście, jak sobie życzysz, słodziaku. — wydęła usta, śmiejąc się na jego minę.
– Nienawidzę cię. – Charlie szepnął pod nosem, nie potrafiąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.
– I tak wiem, że mnie kochasz. — powiedziała śpiewem, po czym zakręciła wodę i wytarła ręce o ścierkę. Charlie jedynie prychnął i przytulił się do niej od tyłu.
Chwile jak ta sprawiają, że serce chłopaka przepełnia nadzieja na lepsze jutro.
Charlie nawet nie wie jak następny dzień zmieni jego życie…
Comments (1)
See all