Kiedy po weekendzie, pierwszego dnia nauki Grzegorz udał się do szkoły, na wejściu przywitała go Matylda.
- Hej! Jak ci minął weekend? — zapytała rozpromieniona dziewczyna.
- Spoko — odpowiedział niechętnie Grzegorz. Chłopak nie miał ochoty z nią gadać tak samo, jak z całą resztą ludzkości. Chciał pozostać „w cieniu".
- U mnie też git. Jak ja się cieszę, że zaczynam tu naukę. Wszyscy z mojej rodziny tu chodzą lub chodzili i mówią, że jest to naprawdę dobra szkoła, a nawet nauczyciele są spoko — mówiła Matylda, nie dając za wygraną.
- Yhm — burknął pod nosem chłopak, próbując spławić dziewczynę.
- Ja myślę, że będzie dobrze. Na moje nieszczęście trafiłam do tej samej klasy co mój kuzyn. Znasz już Erika. Lubi sprawiać innym piekło, ale czasami potrafi być spoko — ciągnęła rozmowę, cały czas nie dając odejść chłopakowi.
Dziewczyna ciągnęła temat, co nie do końca pasowało Grzegorzowi. Odpowiadał na pytania najkrócej, jak się dało. Zazwyczaj używał odpowiedzi „tak", „nie", „może" i „chyba", lub po prostu przytakiwał „Yhm", „Mmm", „Ooo" i tym podobnymi. Nie zawsze mógł tak odpowiedzieć. Kiedy musiał mówić coś więcej, odpowiadał „nie wiem" lub po prostu milczał.
Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. I tak kolejnego dnia, i jeszcze następnego. Im częściej chłopak widywał się z Matyldą, tym dłuższe rozmowy prowadził i coraz łatwiej mu się z nią rozmawiało. Piątego dnia nauki udało mu się nawet zaangażować w rozbudowaną dyskusję na temat zrozumienia treści lektury szkolnej.
W trakcie weekendu sporo myślał nad tym, co się dzieje pomiędzy nim a Matyldą. Kiedy tak rozmyślał, doszedł do wniosku, że jest ona inna niż reszta ludzi. Zazwyczaj jak musiał z kimś rozmawiać, cały się trząsł, nie umiał znaleźć odpowiednich słów, język mu się plątał, a do tego w jego myślach pojawiały się setki niepotrzebnych informacji. Jedynym wyjątkiem był jego brat - Piotr. Od kilku dni Matylda była również tym „wyjątkiem", z którym Grzegorz mógł bez problemu porozmawiać. Ta sprawa bardzo zaciekawiła chłopaka.
- Co tam młody? — przerwał rozmyślania Grzegorza Piotr.
- Poznałem jedną dziewczynę.
- O, brawo — powiedział brat, przyklaskując — A czy ty nie jesteś przypadkiem gejem?
- No tak, ale nie o to mi chodziło.... no wiesz. Poznałem przyjaciółkę.
- Cieszę się twoim szczęściem. W twoim przypadku to spory krok naprzód — powiedział zadowolony brat.
- W sumie to nie wiem, czy się przyjaźnimy. My po prostu gadamy.
- To i tak sukces. To pierwsza osoba od czasu Kamila, z którą gadasz.
- Chciałbym, żeby była moją przyjaciółką, ale nie wiem, jak jej to powiedzieć.
- Ty i te twoje problemy matołku. Po prostu powiedz „Chciałabyś się zaprzyjaźnić?". Nie masz się o co bać, będzie dobrze — powiedział, czochrając chłopaka.
- Dla ciebie wszystko jest takie proste. Masz tylu przyjaciół i w ogóle — odparł chłopak z przygnębionym wyrazem twarzy.
- Będzie dobrze, musisz się w sobie zebrać i porozmawiać z nią, a później to jakoś samo pójdzie.
- Jesteś najlepszy — powiedział chłopak, przytulając brata.
W poniedziałek Grzegorz postanowił iść za radą Piotra. Kiedy tylko przekroczył mury szkoły, udał się do kawiarenki, ponieważ właśnie tam zazwyczaj przebywa Matylda.
- Hej — krzyknęła Matylda, kiedy zobaczyła chłopaka.
- Cześć... mam pytanie — odparł lekko wahającym się głosem Grzegorz.
- Jakie? Zamieniam się w słuch — odparła, spoglądając na chłopaka.
- Chciałabyś zostać moją przyjaciółką?
- A my już się nie przyjaźnimy?
- Sam nie wiem, może.
- Haha, jesteś przezabawny, przyjacielu. I żeby później nie było, to jesteś moim przyjacielem. Mówię to oficjalnie!
- Super — dodał chłopak z uśmiechem na ustach.
Po raz pierwszy od bardzo dawna pojawił się uśmiech na tych znieczulonych ustach. Czy to początek czegoś nowego? Najwyraźniej tak.
Przez kolejne dni przyjaźń tej dwójki coraz bardziej rosła w siłę. Coraz częściej rozmawiali, zaczęli chodzić razem po mieście, do sklepów i do kina. Grzegorz, z racji tego, że był bardzo dobrym uczniem, pomagał Matyldzie z nauką. Tak minęło kilka tygodni.
Kiedy nastał 13 października, wszyscy rozmawiali tylko o jednym - o dniu nauczyciela. Wszyscy poza Grzegorzem.
- Czemu wszyscy wokół mówią o tym dniu nauczyciela. O co w tym w ogóle chodzi? Ja tego nie łapię — rzucił luźno chłopak do Matyldy.
- Najważniejsze jest to, że jutro nie mamy lekcji.
- Co? Nie będę się uczyć? — chłopak naprawdę się zezłościł, ponieważ lubił się uczyć. Uważał, że nauka mu się przyda. Poza tym aktualnie była jego jedynym celem w życiu.
- Spokojnie, zamiast nauki jutro odbędzie się apel o dziewiątej, a następnie pójdziemy na mecz piłki nożnej na stadionie o jedenastej, w którym będzie grała nasza szkolna drużyna przeciwko jednej szkole bodajże z Bytomia. Głównie przez ten mecz wszyscy gadają o tym dniu. Jeżeli uda nam się wygrać, to nasza szkolna drużyna pojedzie na wakacje do Nowego Jorku, gdzie zagra z lokalną drużyną. W każdym razie po meczu, czyli około godziny trzynastej mają być w szkole „kółka zainteresowań" dla chętnych. Ja wtedy idę do klubu piłki nożnej do mojego kuzyna, który jest w reprezentacji szkoły. Jak chcesz, to też możesz wpaść.
- Zobaczę. Szczerze mówiąc, to nie ogarniam sportu, a tym bardziej gier takich jak noga, ale może pójdę tam dla ciebie.
Kolejnego dnia zgodnie z planem odbył się apel. Szkolne apele zawsze wydawały mi się nudne, dlatego pominę ten fragment.
Po apelu wszyscy udali się na stadion znajdujący się w pobliżu szkoły. Mecz rozpoczął się zgodnie z planem.
- Witam wszystkich przybyłych uczniów i uczennice z liceów im. Jana Kazimierza we Wrocławiu oraz im. Bolesława Chrobrego w Bytomiu. Witam również wszystkich innych przybyłych gości na mecz piłki nożnej pomiędzy szkolnymi reprezentacjami wcześniej wymienionych szkół — zabrzmiał głos z głośników na stadionie.
Na widowni było słychać przeraźliwe krzyki i wiwaty. Wszyscy kibicowali swoim drużynom.
- To jest mój kuzyn, Feliks — powiedziała Matylda do Grzegorza, pokazując kapitana drużyny czerwonych. — W szkole mówią na niego „król sportu".
- Coś tam słyszałem. To na serio twój kuzyn? — zapytał Grzegorz.
- Tak. Niestety to też brat Erika, ale uwierz, że oni są całkiem inni. Erik to... no wiesz.
- Dupek?
- Tak, a Feliks jest super kuzynem i naprawdę mnie wspiera. Może nie najlepiej się uczy, bo nie zdał do jednej klasy, ale poza tym jest spoko. Jest w 2a.
Mecz trwał. Towarzyszyło mu dużo emocji, krzyków i dziwacznych komentarzy rzucanych przez Grzegorza. Zawody zakończyły się wygraną reprezentacji czerwonych, czyli szkoły Grzegorza.
- Idziesz ze mną do klubu sportowego? — spytała Matylda.
- Nie czuję się najlepiej. Powinienem już wracać — odparł chłopak.
- Wszystko okej? Dasz radę wrócić do domu? — zapytała zmartwiona dziewczyna.
- Tak, spokojnie. Do jutra — odparł, po czym szybko wrócił do domu.
Chłopak czuł się dziwnie. Chciało mu się wymiotować, a jednocześnie byłszczęśliwy. Czy to pierwszy taki kontakt ze sportem tak na niego wpłynął, amoże to coś innego...
Kamil — najlepszy przyjaciel Grzegorza z czasów podstawówki, w którym ten się potajemnie podkochiwał. Stracił z nim kontakt po przeprowadzce, którą odbył po ukończeniu ósmej klasy.
Kiedy nastoletni Grzegorz rozpoczyna naukę w liceum, stawia sobie 1 cel — przetrwać szkołę, bez angażowania się w żadne relacje z innymi. Plany się jednak komplikują, kiedy wszyscy w szkole dowiadują się o jego orientacji. Gnębiony w szkole chłopak załamuje się i myśli, że jego życie nie ma już sensu, ale pojawia się iskra nadziei.
Loveway to historia o wielkiej miłości, odwadze i uszanowaniu innych. Ale życie nie zawsze jest takie proste, prawda? Książka opowiada również o ciężkich chwilach, których można doświadczyć przez jeden głupi błąd, o nieszczęśliwej miłości i tym, jak homofobia i nękanie może zniszczyć czyjeś życie.
Comments (0)
See all